poniedziałek, 19 czerwca 2017

Rozdział 1: ♧ Jak w więzieniu ♧


   Bey otoczony szarą poświatą rozniósł w drzazgi kolejne chuderlawe drzewo. Następnie kolejne i kolejne. Zatrzymał się dopiero na litym głazie. Na boki posypały się srebrne iskry, gdy spróbował się przebić.
   Rozmasowałam skroń, gdy uderzyła we mnie trzecia tego dnia fala zmęczenia.
- Jeszcze raz! – krzyknęłam  ignorując coraz większą senność.
   Bey odskoczył do tyłu i ponownie zaatakował. Z tym samym skutkiem, co chwilę wcześniej.
- Wystarczy – mruknęłam.
   Dysk wpadł do mojej dłoni. Biło od niego ciepło.
- Znowu przesadziłam, wybacz.
  Zero odzewu. Zadarłam głowę do góry. Znajdujące się przede mną wzniesienie liczyło dobre pięć metrów. Porastały go małe drzewa rosnące prostopadle do ściany, z ziemi wystawało kilka pomniejszych głazów, idealnych, jako uchwyty.
   Naładowałam kuczer i uniosłam w górę.
- Let it rip!
   Bey wystrzelił z wyrzutni i wylądował na jednej ze skał. Przekazałam mu telepatycznie by piął się na szczyt. Wykonał małe kółko, po czym zastosował się do polecenia. Sama podeszłam do naturalnej ściany, wzięłam dwa wdechy i znalazłszy podporę dla dłoni i stóp zaczęłam się wspinać.  Pokonanie tych paru metrów zajęło mi zdecydowanie więcej czasu niż kiedyś. Podciągnęłam się na rękach i stanęłam na pewnym gruncie. Mój bey już na mnie czekał. Podeszliśmy do granicy wzniesienia. Spojrzałam w dół na dolinę, spowitą długimi cieniami, w której mieściła się Koma. Westchnęłam ciężko. Powoli miałam dosyć tego miejsca. Przeniosłam wzrok na horyzont. Tarcza słońca zniknęła do połowy za większymi wzniesieniami. Kątem oka na prawo widziałam ciemny kształt górujący nad doliną - dawne miejsce przechowywania demona.
   Złapałam bey’a w locie i schowałam do pudełeczka przy pasie. Niespiesznym krokiem skierowałam się w dół zbocza. Dotarłam do wioski po kilku minutach. Mieszkańcy nie rzucali mi już ciekawskich, zaniepokojonych spojrzeń. Po tych paru tygodniach stałam się tu stałym bywalcem.
   Ruszyłam ku ostatniej z chat. Jednak, gdy zobaczyłam, kto stoi oparty o framugę drzwi zrobiłam obrót o 180 stopni i odmaszerowałam jak najszybciej. A przynajmniej miałam taki zamiar. 
- Nakane. – Na dźwięk chłodnego męskiego głosu niechętnie przystanęłam unosząc oczy ku granatowemu niebu i prosząc o cierpliwość.
   Odetchnęłam rozluźniając pięści i odwróciłam się na pięcie przyklejaąc do twarzy najmilszy uśmiech na jaki było mnie stać. W moją stronę zmierzał jasnowłosy nastolatek. W umyśle rozległo mi ciche warknięcie, pomieszanie głosu  zwierzęcego z kobiecym.
- Czego chcesz? – spytałam bezbarwnym tonem.
- Twoje destrukcyjne zabawy słychać w całej dolinie.
   Wzruszyłam ramionami.
- Trenowałam, a co może nie wolno, panie Hyoma? – Wypowiedziałam jego imię z wyczuwalną pogardą.
- Mi to obojętne, ale 1) niszczysz krajobraz;  2) straszysz mieszkańców.
   Rozejrzałam się w udawanym zdziwieniu. Mieszkańcy Komy wyglądali jakby w ogóle nie zauważali mojej obecności. Przeniosłam wzrok z powrotem na chłopaka. Wyglądał na spokojnego, ale dobrze wiedziałam  że w środku kipi ze złości. Wszystko przez moją nic nieznaczącą osobę.
 - To wioska bleyderów, idioto – wymamrotałam. – Odgłosy treningów i walk są tutaj normą. Wiem to, mimo że przebywam tu te zawszone 3 tygodnie. A ty jak zwykle przesadzasz.
   Hyoma milczał przez parę sekund lustrując mnie spojrzeniem.
- Nie wiem, po co Hagane pozwolił ci tu przybyć i poćwiczyć. Pech, że przeżyłaś ten „wypadek”.
   Drgnęłam lekko a w oczach zatańczyły iskierki wściekłości. Chłopak wyminął mnie jak gdyby nigdy nic. Odwróciłam się jak poparzona w stronę, w którą odszedł. Z trudem powstrzymałam się od uruchomienia bey’a. Nie będę robiła afery w środku wioski, poza tym nie miałam na to dzisiaj siły.
   Wróciłam do swojego tymczasowego mieszkania. Lokum jak lokum, mały salon połączony z taką samą kuchnią, łazienka, i mini pokoik, brak zbędnych luksusów i oznak, że ktokolwiek tu mieszka. Niedługo i tak miałam zamiar stąd wybyć, za zgodą Hagane lub nie. Nie że byłam jakimś "rebelem" po prostu traciłam cierpliwość. 
   Zaległam na kanapie w salonie. Wyciągnęłam nogi przed siebie, splotłam ręce na karku i wbiłam wzrok w belki sufitu. Miałam dość Komy. Niby oaza spokoju, ale nie dla mnie, dla nastolatki, która siedzi tu jak na zesłaniu. Byłam wdzięczna ojcu Gingi, że mi pomógł i w ogóle, ale chciałam już wracać do siebie, do domu, do przyjaciół. Lecz na razie tkwiłam tutaj odcięta od świata. Czułam się jak w więzieniu.
   Wyjęłam z pudełka szarego bey’a z fioletowymi wzorami na Energy ringu i krawędziach face bolt. Udawałam, że nie widzę rysy przechodzącej przez te dwie części, niby małej, lecz dla mnie ogromnej i bolesnej.
 Jak się czujesz? – spytałam telepatycznie.
   Odpowiedź nadeszła po paru chwilach.
 W porządku – odpowiedział bez przekonania połowicznie kobiecy głos. - Bardziej się martwię o ciebie.
 O mnie? Nie ma potrzeby – skłamałam wiedząc, o co jej chodzi.
 Nie ściemniaj. Wiem doskonale, co siedzi w twojej głowie. Jak chcesz mogę się poświęcić i zjeść tego buraka Hyomę – zaproponowała niewinnym głosem.
 A weź, jeszcze się zatrujesz!
   Wydała z siebie coś na kształt gardłowego cichego i mało wesołego śmiechu.
 W sumie racja.
   Zeskoczyłam z kanapy i podeszłam do okna. Oparłam się o parapet kładąc obok dysk. Ostatnie promienie słońca oświetliły go. Obie milczałyśmy przez minutę.
 Ale nie mogę obiecać, że mu czegoś nie zrobię – odezwała się moja towarzyszka. - Zwłaszcza, gdy zachowuje się jak ostatni idiota. Nie wiem jak ty go znosisz. 
   Oparłam brodę na dłoni.
  Jakoś muszę; to jest właśnie Hyoma. Wszyscy go nie cierpią a on wcale nie zamierza tego zmieniać. – Spojrzałam w niebo. Musimy stąd wybyć i to jak najszybciej.
 Nie – zaprzeczyła niespodziewanie.
   Zmarszczyłam brwi.
 Bo?
 Najpierw dojdź do siebie. Jesteś jeszcze zbyt słaba.
   Jęknęłam.
Jeszcze ty…  Ale dobra, zgoda. Jednak, gdy poczuję się odrobinę lepiej od razu stąd wiejemy nim obie zwarjujemy.
 A ja zostanę zmuszona do połknięcia Hyomy – dodała dusza bey’a.
   Tym optymistycznym akcentem zakończyłyśmy krótką rozmowę. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam pod pierzynę. Zakryłam się kołdrą pod samą brodę; Morfeusz zjawił się wyjątkowo szybko. Nim jednak rzucił swój urok zdążyłam się zastanowić co jutro wymyśli Hyoma aby doprowadzić mnie do białej gorączki oraz, co ważniejsze, kto z nas pierwszy wyląduje w grobie.




♧~♧~♧~♧~♧~♧~♧~♧~♧~♧~♧~♧~♧~♧
Meg: Pierwszy rozdział a ty już robisz mi wroga >..>
 *siedzi z ręką w lodowatej wodzie* ja tu ubolowam; para mnie zaatakowała! chrzanię ten odbiad, zjem pizze
Meg: Czyli już wiem po kim zrobiłaś ze mnie taką pierdołę
  Ej no xD ja jestem po prostu wybitnie uzdolniona. Kurde, blogger nie lubi tego bloga. Upiera się nie dość przy kolorze tej czcionki to jeszcze twierdzi że prolog opublikowałam 25 maja
Meg: Jak to ujęła Angel: Blogger rządzi się swoimi prawami
  Coś w tym jest... Dobra ja spadam bo jeszcze do Kelly muszę rozdział wstawić a z tym trochę się zejdzie
Kelly: Dzięki 
To do nexta ^^
~Vanessa~

5 komentarzy:

  1. Zaklepuję! :3 Skomentuję jutro ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dan: Hm. Czyli Meg i Hyoma raczej miłością się darzyć nie będą xD
      Shadow: A skąd wiesz?
      Dan: No nie wiem, ale widać że za sobą nie przepadają.
      Shadow: He he, pozory trzeba sprawiać, nie wiesz? ;D
      Dan: xD To jak nazwiemy ten ship? Megyoma? Czy Myoma?
      ~Jprdl ludzie weźcie się ogarnijcie. >.> To dopiero pierwszy rozdział, a wy już tworzycie pary nie mając ku temu żadnych podstaw >>
      Dan:...
      Shadow: No co chcesz, wolny kraj xD

      "Twoje destrukcyjne zabawy słychać w całej dolinie."

      Shadow: No wiesz, tak to tylko kobiety się potrafią bawić xD
      Dan: Co racja to racja XD
      Shadow: Matko, jaka rozmowa się między wami wywiązała. Meg jak ty znosisz tego Hyome? xp Współczuję ci z całego serca, co za typ XP
      Dan: Swoją drogą ciekawi mnie czemu Meg musi siedzieć w Komie o.O
      Shadow: Mnie też.
      ~Ogólnie to rozdział bardzo nam się podobał ^^
      Shadow: Nic o nim nie powiedziałaś <.<
      ~Wy zrobiliście to za mnie. xD
      Tak więc rozdział extra i czekamy na next ;3 Oraz tradycyjne życzymy weny i pozdrawiamy ;***

      Usuń
    2. Meg: *zlatuje z piłki korekcyjnej*
      Hyoma: *krztusi się sokiem*
      Meg: Udław się, udław!
      Kelly: U nich taka miłość jak między mną a Kai'em
      Jay: aż skwierczy xD *dostaje w łeb*
      Meg: Czemu zawsze jak chłopak i dziewczyna się kłócą to od razu się ich shippuje...
      Nie patrz na mnie! Ja i on to predzej sie pozabijamy; wypad tydzien temu do Wawy tylko to potwierdzał
      Kelly: Co fakt to fakt
      Meg: *czyści bey'a* Destrukcyjne zabawy zawsze sa fajne a przede wszystkim ciekawe ^^
      Hyoma: psychopatka
      Meg: Idiota!
      Kelly: wyglada znajomo xD
      Meg: co do mojego pobytu w Komie to powinno sie wyjaśnić w nastepnym lub jeszcze nastepnym rozdziale, POWINNO
      *drapie sie po glowie* ^^" dziękuję za miłe słowa; bardzo motywuja ^-^
      Meg: ida pisz!
      Kelly: wlasnie!
      O.O"

      Usuń
  2. Jenn: Hyoma, Hyoma, Hyoma *kręci głową z politowaniem* weź zapoluj na jakieś kozice, a nie się Meg czepiasz, baranie jeden
    Jess: O i znowu Hagane
    Jenn: Czyli jego hobby zostało zadręczanie każdego ==
    Kyoya: Kochany
    Jenn: Omg, ty jeszcze żyjesz? Myślałam, że cię Sierra zajebała w tym szpitalu
    Kyoya: Chciałabyś
    Jenn: Nawet nie wiesz, jak bardzo
    Widzę, że moja groźba działa ;3 Także ten pamiętaj Nessa, że ja cię obserwuję, a teraz lecę próbować nie zdechnąć *31 stopni pozdrawia* i może napisać rozdział przed wyjazdem
    Jenn&Jess: To nie wyjdzie
    No wiem xD
    Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *niewyspana* znowu mnie bezsenność dopadła >.>
      Meg: Ale spójrz na plusy: obejrzałaś dwa odcinki Assasination Clasroom, przeczytałaś zaległe rozdziały na wattpad... i jeszcze chyba coś
      Kelly: Ty, nasza sąsiadka ma gospodarstwo rodem ze wsi prawdziwej wyjęte i ma tam kilka kóz...
      Meg: *pozostaje po niej obłoczek kurzu*
      O to ja też polecam w 30 stopniach walczyć z chwastami sięgającymi do pasa za jedyną broń mając motykę
      Kelly: I spierniczać gdy coś ci usiądzie na nodzę
      Ble, to było wielkie!
      Kelly: Ale nie widziałam aby ktoś tak szybko okrążył całe pole...
      No widzisz. Ale przynajmniej wydostałam piłkę i wykosiłam motyką trawę xD a później umierałam bo nie wzięłam prochów na aelergię
      Kelly: Musimy czesciej Vanesse na rentgen zabierać bo jak ją tak napromieniują to dobrze motywuje
      Ciicho sama się nauczę motywować xD w końcu mam dobrą nauczycielkę xD pff chyba trzeba się po siostrę zbierać...

      Usuń