Narrator
Znajdowała się w przestronnej sali wykonanej z ciemnego i
wilgotnego kamienia. Nikomu nie chciało się zainwestować w okna, więc
pomieszczenie tonęłoby w całkowitej ciemności, gdyby nie kilka pochodni
płonących fioletowym ogniem.
Sama dziewczyna stała przed wyrwą w podłodze, jaka robiła za nic innego jak
arenę. W jej środku wirował mały krążek, otoczony ciemną aurą – bey. Chociaż on
bardziej się zataczał niż wirował. Był bliski zatrzymania się.
-
Nie starczy na dziś? Zaraz się zatrzymam i tyle będzie z prób. – Podobne
spostrzeżenie wyraziła Dusza. Jej szorstki głos otarł się o umysł bleyderki.
Dziewczyna niecierpliwym ruchem odgarnęła z oczu kosmyk farbowanych ciemnofioletowych
włosów.
-
Jesteśmy coraz bliżej finiszu. Ruszaj.
Zero reakcji.
-
No rusz się, Dumort! – wrzasnęła a jej zirytowany głos odbił się wielokrotnym
echem od pustych ścian; płomienie pochodni zadrżały nerwowo.
-
Dobra, dobra, ale się już zamknij; łeb mi pęka od twoich ciągłych wrzasków –
mruknął Dumort i nim dziewczyna wyraziła swoje zdanie, zebrał resztki ukrytych
sił i zawirował z zawrotną szybkością. Spod spin tracka wydobyły się jęzory
czarnego ognia.
Fioletowo włosa uśmiechnęła się słabo, i psychopatycznie, ale tak leciutko. Zacisnęła dłonie w
pięści; po chwili i je otoczyła ciemna aura. Wymamrotała pod nosem kilka
niezrozumiałych sentencji, po których obie poświaty przybrały na sile. Z
Dumorta ku popękanemu sufitowi wystrzelił czarno-fioletowy promień, wytwarzając
przy tym silny podmuch, silniejszy niż dotychczasowe. Lecz po pomieszczeniu
przebiegł nie tylko wiatr, także głosy – ciche, głośniejsze, bardziej lub mniej
potępione, należące do dorosłych albo dzieci. Dziewczyna zacisnęła zęby
nie dając się im porwać. To one miały słuchać się jej, nie ona ich. Mają opętać
kogoś innego, komu innemu mają spędzać sen z powiek, przypomnieć dawne
wspomnienia i koszmary!
Uformowała w umyśle przeszłe zdarzenia i mocno pomyślała o osobie, do której
chciała, aby powędrowały i przebudziły uśpione wyrzuty sumienia.
-
Wspomnienia wracają, Ari – wyszeptała syczącym głosem pełnym jadu satysfakcji i
zemsty. – Tylko ty będziesz to czuła. Nikt ci nie uwierzy, zostaniesz sama z
własnymi koszmarami. Strącę cię tam, gdzie ty strąciłaś mnie – w półmroku
błysnęły szkarłatne oczy – w otchłań samotności.
♧~♧~♧
Meg
Jeśli ktoś myślał, że pogadam sobie z Valcirią, jak matka z córką i wszystko
sobie wyjaśnimy to muszę go rozczarować. Zaraz po sugestii Seth’a, dość
mrocznej i niepokojącej sugestii, wróciłam do siebie z zamiarem przeprowadzenie
tejże rozmowy. Skończyło się na planach. Valciria strzeliła focha i nie
zamierzała się do mnie więcej odezwać tamtego wieczora.
Przynajmniej nie przez słowa.
Kiedy tego samego wieczora padłam na łóżko jak kłoda i w dwie sekundy zasnęłam
moje ostatnie myśli stwierdziły, że życie powoli mi się kruszy. Zaczęło się od
„odzyskania” twarzy rodziców a potem powoli zaczęło przekształcać się w coś
gorszego. Wspomnienia są gorsze niż kule, przeczytałam ostatnio w książce
Zafóna i gdy z samego rana, jeszcze za nim słońce dobrze wzeszło, uświadomiłam
sobie sens tych słów. Bolesny sens.
Obudziłam się ze zduszonym krzykiem i potwornym bólem głowy, jakby ktoś wbijał
mi w umysł tysiące szpilek. Chwyciłam się za włosy i zacisnęłam powieki łudząc się,
że ból minie – nic z tego.
W umyśle w dalszym ciągu migotały mi przeróżne obrazy. Z trwogą stwierdziłam,
że wszystkie są związane z jednym – Akademią dla Wyjątkowo Uzdolnionych. Innymi
słowy – Ośrodek Do Badań Nad Ciemnymi Siłami. Nie brzmi już tak rodzinnie i
milutko.
Podskoczyłam na łóżku, kiedy pierwsze wspomnienie pojawiło się tak wyraźnie, że
w pierwszej strasznej chwili myślałam, że znów się tam znalazłam, stojąc wśród
tych wszystkich „naukowców” . Wraz z nimi przyglądałam się jak mała dziewczynka
przykuta do metalowego stołu szamocze się, a kolejne wiązki czarnej energii
rozchodzą się po jej drobnym ciele. W uszach dźwięczał mi jej przeraźliwy głos.
Sceneria rozmyła się; znalazłam się przy tym samym stole z tą różnicą, że
dziewczynka już się nie wierciła – gdyby nie unosząca się minimalnie klatka
piersiowa pomyślałabym, że nie żyje. Tępym wzrokiem wpatrywała się w sufit.
Naukowcy natomiast zgromadzili się wokół niej; jeden trzymał metalowe pręt ze
skwierczącym i rozgrzanym do czerwoności symbolem na końcu. Na ten widok nie
tylko dziewczynka krzyknęła – ja sama odwróciłam wzrok i zatkałam uszy nie
chcąc przeżywać tego drugi raz. Przez uchylone powieki widziałam jeszcze inne
dziecko – także dziewczynkę o błyszczących czarnych włosach, która ukryta za panelem, ze strachem w oczach przypatrywała się całemu zajściu.
Ostrożnie uchyliłam powieki. Tym razem panowie w białych kitlach ze stoickim
spokojem, obserwowali jak czarny smok, rycząc wściekle, stara się rozbić
szklaną klatkę, w jakiej go zamknęli. Bez skutku. Naukowcy zwiększyli dawkę
ciemnej materii, krążącej dookoła Bestii w skutek, czego ta padła bez życia na
ziemię. Unosząca się wokół niej mgła także opadła.
Kiedy oczy zaszły mi mgłą znów pojawiła się ta sama dziewczynka, co na
początku. Teraz stała po środku dużej areny na podeście, ubrana w czarny
kombinezon, który jeszcze bardziej podkreślał jej wychudzone ciało. Cała jej
poza zdradzała ogromne zmęczenie – zgarbione ramiona i ręce zwisające
bezwładnie przy talii, spuszczona głowa, nogi, utrzymujące z trudem i tak
niewielki ciężar.
Zgromadzone wokół niej dzieciaki przebrane w takie same stroje na dany rozkaz
odpaliły wyrzutnie. Z każdego bey’a wystrzeliła ciemna energia. Mroczna moc,
która odbijała się szarej ściany, jaka otaczała dziewczynkę. Ona stała i nic
nie robiła, zacisnęła jedynie dłonie w małe piąstki. Nawet, gdy bariera pękła a
jej policzek rozorała krwawa linia, padła jedynie na ziemię bez żadnego jęku
czy krzyku, tracąc przytomność.
Czarna krew kapała na szklane podłoże zamazując sceny, które zlały się w
jedno. Wydostawała się z licznych ran, jakie pokrywały ciało smoczej Bestii.
Krew. Nietypowa rzecz. W końcu Bestie to tylko Dusze, nie krwawią.
Piekielny ból rozdarł mój prawy bok, sprowadzając mnie na ziemię i to dosłownie – zaliczyłam efektowną glebę z łóżka. Gwałtownie usiadłam, wciągając przez
popękane usta nową porcję tlenu. Znowu. Znowu to samo!
Dysząc ciężko rozejrzałam się po pokoju, upewniając tym samym, że wydostałam
się z tego koszmaru. Pierwsze promienie słońca wdarły się przez lukę w
zasłonie, rozcinając półmrok. Jedno z pasem złocistego światła padało wprost na
mały dysk leżący na szafce nocnej po drugiej stronie łóżka.
Odetchnęłam i padłam plecami na dywan. Przymknęłam oczy widząc, że sufit jak i
wszystko inne powoli rozpada się jak stłuczone szkło. Tak, rozpada, jeszcze nie
jestem tak szurnięta i nie plotę bzdur.
Już po chwili leżałam w szarej próżni. Z cichym jęknięciem podniosłam się na
nogi. Kilkanaście metrów ode mnie (jeśli istnieją tu w ogóle jednostki miary)
zwinięta w kłębek leżała Valciria, która kilka sekund temu przeniosła mnie… tak
jakby do swojej świadomości.
-
Mam rozumieć, że widziałaś to, co ja? – odezwałam się cicho. Mój głos porwało
echo. Nie uzyskawszy odpowiedzi zbliżyłam się do Bestii. Położyłam dłoń na jej
karku. Mogłam przysiąc, że pod palcami wyczułam szorstką sierść. Albo pewnie mi
się wydawało. – Seth powiedział mi, że… - zaczęłam niepewnie szukając jej
wzroku. – Że twoje zachowanie może być spowodowane faktem, że obwiniasz się o
parę rzeczy.
Moje
zachowanie? – prychnęła w dalszym ciągu nie zaszczycając mnie
spojrzeniem. – O co mam się niby obwiniać? – Ktoś tu jest nie w sosie…
-
Na przykład o to, że w Ośrodku nie zawsze mogłaś mnie obronić – wydusiłam
zwieszając głowę. Zaczerpnęłam powietrza. – Valciria posłuchaj, nie musisz się
już o mnie martwić…
Smoczyca wstała gwałtownie, a ja zdezorientowana omal się nie wywróciłam o własne
nogi. Wbiła we mnie błyszczące spojrzenie przybliżając pysk.
A
mi się właśnie zdaje, że w dalszym ciągu muszę zachowywać się jak twój anioł
stróż.
- Uważasz mnie za
nieodpowiedzialne dziecko? – Uniosłam prawą brew.
Źle
mnie zrozumiałaś. Owszem, czuję się za ciebie odpowiedzialna, ale dlatego, że
taka jest moja misja – muszę cię chronić. W końcu po to mnie dostałaś. –
Jej warga uniosła się o milimetr. Odchyliła się lekko. – A co do
Ośrodka i wspomnień… Tu już sama muszę zmierzyć się z własnymi wyrzutami. Ty
chyba zresztą też.
Odeszła kawałek ode mnie. Zacisnęłam dłonie na piżamie.
Czemu to wróciło? – Zapytałam nagle.
Smoczyca stanęła, jej ogon gibiący się do tej pory na boki zamarł.
Mroczna moc - westchnęła bez emocji.
Moje serce wykonało dwa salta w powietrzu i poczwórnego filipa.
Żartujesz - wydusiłam. -T-to... Zdaje ci się! – Przeszył mnie nagły
chłód.
Chciałabym tak myśleć. Ale raczej nie; ktoś od nowa bawi się mrocznymi
siłami.
- To
niemożliwe! - krzyknęłam. - To gówno przepadło wraz z Rago, Nemezis i
Doji'm! Też to wiesz, nie zaprzeczaj!
Wiem, że mi się nie zdaje – spojrzała na mnie z ukosa. – A ty nie
powinnaś ignorować tego samego uczucia, co ja.
- A-ale... Jakim
cudem!? Jeśli to... Ugh! – zdzieliłam się w twarz. – Musimy to sprawdzić! - zarządziłam,
gdy uspokoiłam połowicznie emocje. - Kto może... – Żarówka rozbłysła mi nad
głową. – Tsubasa! Niech wielki pan dyrektor rozwieje nasze domysły!
U Kel zakończyłam jak na razie pracę, więc wzięłam się za ogarnianie u Meg ^^"
Meg:..... >..<
Dobra, sama nie będę tego podsumowywać, jedyne co powiem to to że jak widać nie mogłam się powstrzymać, przed dodaniem nowej psycholki jak i nad pastwieniem się nad Megiś
Meg:............
Tooo, do nexta,trzymajcie kciuki, że będzie w miarę szybko xd
*wpada z rozpędu, prawie zaczepiając rękawem o klamkę* Dotarłam! Wybacz, że tak długo, ale wojowałam z epilogiem ^^''
OdpowiedzUsuńJenn: *patrzy na laskę od Dumorta spod uniesionych brwi* O słodki Lucyferze, Mitsu się rozmnożyła czy jak?
Izu? Coo? Jenn - chan, weź nie strasz ;;
Jess: Tak sobie czytam o Valci i widzę, że ona jest strasznie podobna do Fludima. Też strzela fochy o byle co
Jenn: Ośrodek nigdy nie brzmiał miło, nie wiem jak to u ludzi wygląda
Jess: Też nie xD
Jenn: Jakby beye krwawiły, to ładnie by się Ryo potem bawił ze sprzątaniem stadionów xD A mroczna moc jest jak bumerang. Głupi ludzie zawsze się będą z nią bawić, póki tak ich nie póżre *wcale nie zerka na Dojiego z chorym uśmiechem, gdzie tam*
Kyoya: *nawet nie chce mu się odzywać*
Taa, komik trochę krótki ^^''' No nic, czekamy na następne i pozdrawiamy ^^