środa, 13 września 2017

Rozdział 13: ♧ Transformacja ♧

   
   Ktoś klepał mnie lekko w policzek, potęgując tym samym świdrujący ból głowy. Boże strzel go piorunem, aby przestał, błagam, zaklinam... Uchyliłam lekko powieki. Gdy białe plamki łaskawie uciekły, obraz unormował się i wyostrzył. Nade mną wisiały 3 głowy  Tsubasa, Madoka oraz Rey. Obie wyglądały jak świeżo wyciągnięte z łóżek. Makimoto zaszkliły się oczy. Ścisnęła mnie mocno, prawie odbierając dech. 
 Nie strasz mnie tak więcej!  jęknęła, puszczając mnie. 
   Usiadłam z przyjaciółką, jako podpórką.  Przycisnęłam palce do skroni. 
– Co się właściwie stało?  spytałam cicho.  W głowie mam pustkę...
   Dziewczyny spojrzały na jedynego chłopaka w tym gronie, który też jaki jedyny znał odpowiedź. 
 Walczyłaś, powstał wybuch i straciłaś przytomność... 
   Już po pierwszych słowach, gdy powiedział "walczyłaś", wszystko wróciło. Lancer, Urs, walka... Valciria! 
   Poderwałam się z podłogi nim przyjaciele zaprotestowali. Chwiejnym krokiem podbiegłam do areny. Z jednej strony ulżyło mi, gdy zobaczyłam ją ledwo wirującą na samym środku zniszczonej misy, całą i zdrową, lecz z drugiej  odwrotnie. Otworzyłam szeroko oczy. Valciria... przeszła transformację.

 ~ 
  

   Siedzieliśmy całą trójką w gabinecie Otori'ego i czekaliśmy na  Mr. Hagane, który rzecz jasna musiał przyjść, z tego co mi tłumaczył Tsu. Pfy, formalności...
    Panowała grobowa cisza, której nikt nie chciał przerwać pierwszy. Sama nie miałam takiego zamiaru. Od pół godziny tak siedzimy  Tsubasa za biurkiem, wpatrując się w ciemne chmury; Madoka krążyła niespokojnie po pokoju, a Rey nie odstępowała mnie na krok; czepnęła się mojego ramienia i nie zamierzała puścić. Ja natomiast tkwiłam na kanapie ze wzrokiem utkwionym w moim bey’a, którego kurczowo ściskałam w prawej dłoni, a w drugiej trzymałam i  przykładałam zimny okład do czoła.  Obie byłyśmy wykończone, więc nie odzywałyśmy się ani słowem od końca walki. Tsubasa oznajmił mi, że pojedynek został nierozstrzygnięty, a  Urs zniknął tak szybko jak się pojawił. Czyli znów pozostałam na lodzie. 
   Znałam chyba już na pamięć nowy wygląd bey'a. Z koloru szarości i czerni przerzuciła się na srebro, które okalało energy ring, a reszta pozostała szara ze złotą obramówką wokół face bolt'u. Spin track wydłużył się o jakieś trzy milimetry. Cztery miejsca pod energy ringiem były lekko wypukłe. Najbardziej moją uwagę przykuwał face bolt, na którym widniała  nazwa bey'a  w moim przypadku: "Valciria"  oraz zazwyczaj symbol Bestii, czyli np.: smok, lew, pegaz, wilk... U nas takim elementem, do dzisiaj, był łeb smoka i skrzydło, podobni jak inne smocze bestie, lecz teraz prócz tego szarego znaku błyszczał tam też złoty miecz. Nic nie rozumiałam. Valciria nigdy nie walczyła mieczem, jedynie ostrzami i to tylko w jednym ataku. Zazwyczaj używała szponów, kłów.... 
   Może w innych okolicznościach cieszyłabym się z transformacji Valcirii, w końcu oznacza to że przeszłyśmy na wyższy poziom, ale teraz...  gdy okazuje się że ja jestem jakąś "marionetką" w jakiejś wojnie, Urs jest jeszcze większym psycholem, który najpewniej zawarł układ z mordercą mojego brata; demony z Ośrodka powracają... Super. 
   Rozległo się pukanie do drzwi. Tsubasa zerwał się z miejsca i jednym susem dopadł drzwi. Do środka wparadował Ryo Hagane – nie zwróciłam na niego uwagi.
 Zrelacjonujcie mi wszystko, z najmniejszymi szczegółami – zażądał natychmiast, siadając na kanapie na wprost mnie. Nie odwzajemniłam spojrzenia. Tsubasa widząc, że zamiast odpowiedzieć wolę obracać bey'a i oglądać odbijające się od niego refleksy światła, przemówił za mnie. Przez pięć minut streszczał szczegółowo przebieg walki. Nie pominął nawet naszej rozmowy przed walką. Świętoszek.
   Hagane milczał przez dłuższą chwilę z miną doświadczonego filozofa, z tego, co relacjonowałam kątem oka.
 Niech pan coś powie – szepnęła Rey, pochylając się do przodu. – Co ty wszystko znaczy, czemu ten świr zaatakował moją Meg?!
   Objęła mnie ramieniem i przyciągnęła do siebie. Nadal tkwiłam jak kołek. Hagane spojrzał na nas posępnym wzrokiem. Westchnął i podszedł do okna. Wyjrzał na stadion zaliczający się do lekkiego remontu. Czemu miałam wrażenie, że on coś wie a ja znowu nie?
 To był początek. Początek Wojny.
   Pierwszy raz od dłuższego czasu oderwałam wzrok od srebrnego bey’a. Spojrzenia moje i ojca Rudzielca spotkały się.
 Jakiej-znowu-wojny?! – syknęłam, z trudem nie przeklinając.  Już któraś osoba o tym mówi, a ja nie wiem, o co chodzi, do jasnej kurde nędzy! 
 Megan miała okazję mierzyć się dzisiaj z jednym z Ośmiu Wybranych – uniósł rękę. Zamknęłam usta. – To, co miało miejsce było początkiem Wojny o Dysk Universum nazywanym też Velvederem. Jest to potężna… nazwać można broń, przedmiot zdolny spełnić jedno życzenie, nawet najbardziej absurdalne lub psychiczne, tego Mistrza który go uruchomi.  A teraz ty Megan jesteś jedną z Wybranych.
 Stop, moment, chwila, przerwa! – zawołałam, wstając z kanapy. – Czy ktoś w ogóle spytał mnie o zdanie. Czy ja w ogóle chcę w tym szajsie uczestniczyć!
 Tutaj nie ma, czy się chce, czy się nie chce – kontynuował spokojnie Ryo. Nachlał się meliski przed przyjazdem?  – To przeznaczenie – prychnęłam – którego nie da się uniknąć. A twoje dało o sobie właśnie dzisiaj, gdy Valciria ewoluowała.
   Ścisnęłam mocniej bey’a, wbijając wzrok w swoje buty.
 Czym jest ta Wojna? – warknęłam. – I czemu mam w niej brać udział?
 Ów Wojna jak już mówiłem toczy się o Dysk. Jest to druga rozgrywka; pierwsza miała miejsce wiele lat temu i dała początek mini dyską, które my dzisiaj znamy jako bey’e. Rozpoczął się wyścig. Wszyscy ludzie, kiedy dowiedzieli się o magicznym przedmiocie spełniającym życzenia zapragnęli go. W końcu Dysk potrafił zmieniać przeszłość, wpłynąć na przyszłość... Lecz tylko Wybranym dane było dojść do końca. Niektórzy zorientowali się, że Dysk wcale nie jest błogosławieństwem, lecz przekleństwem. Gdy wyścig dobiegał do mety niewielu Mistrzów pozostało przy życiu…
 Zginęli? – spytała szybko Rey. Ich chyba bardziej interesowała ta historia niż mnie.
 Ściślej – zostali zamordowani przez konkurentów, innych Mistrzów. Bo zasadą wygranej jest: „Zabij lub sam zgiń”. Tylko dwóch Wybranych stojących po tej dobrej stronie chciało powstrzymać nieuchronną zagładę, jaka czekała świat, gdy ich ostatni przeciwnik uruchomi Dysk. Niestety nie udało im się, spóźnili się, a wszystkie plugastwa jakie miał w sobie Dysk wypełzły na świat…
 Jak Puszka Pandory – szepnęła Madoka blada jak płótno.
 Cudem udało się zniszczyć Dysk.  Niestety zniszczenia jakie dokonały jego potwory do dziś są odczuwalne… Velveder został rozdzielony na osiem kawałków, które rozrzucono po świecie i ukryto, aby Wojna już nigdy nie wybuchła i nie pogrążyła świata kolejny raz w mroku, chaosie, żałobie. Bestie, którymi walczyli pierwsi Mistrzowie miały materialne ciała, lecz gdy zginęły, ich dusze za sprawą Dysku zostały zaklęte w krążkach, bey’ach, i uśpione w oczekiwaniu na drugą rozgrywkę… Możliwe, że Valciria jest Bestią sprzed tych kilku wieków albo jej potomkiem... 
   Wbiłam wzrok z powrotem w bey'a. Valciria? Moja Valciria!? 
 Nigdy mi o tym nie mówiła, a poza tym nie ma  takowych wspomnień. 
 Więc oznacza to, że tak jak ty jest potomkinią  odparł Ryo. 
   Potomkini? Nie pamiętam ażeby moi rodzice mi coś o tym wspominali; ojciec w ogóle nie grał w Beyblade a matka... Chyba, że nie pamiętam. Co jest bardzo możliwe. 
  Ryo kontynuował. A im dalej mówił tym moje serce bardziej zwalniało. 
 Druga Wojna rozpoczęła się 10 lat temu od Zagłady Kagutsu, kiedy to Pieczęć Dysku otworzyła się nad tym miasteczkiem...
   Więcej go nie słuchałam. W uszach szumiała mi krew i powolne bicie serducha. Wbiłam niewidzący wzrok przed siebie.
 Moi rodzice… wszyscy… oni zginęli...  przez tą zasraną Wojnę? – mamrotałam pod nosem, wpatrując przed siebie. Ryo Hagane powstrzymywał się przed dalszymi słowami. Spojrzałam na niego tępo. – Jest coś jeszcze? – spytałam głucho. 
 Akan… Wiesz, że został zabity przez bleydera? – Pytanie uznałam za retoryczne. – Przez bleydera a raczej – Mistrza Zabójcy, jednego z Wybranych?
   Moja pięść spotkała się bliżej ze ścianą wraz z siarczystym przekleństwem. Gdyby nie Rey biłaby w dalszym ciągu Bogu winną ścianę i łamała sobie kości. Złość, wściekłość, pustka. To wszystko znowu wróciło i zagotowało się w moich żyłach.
 Wiedziałam, po prostu wiedziałam  syknęłam, opierając czoło o ścianą. Paznokcie wbiły mi się w skórę przez mocne zaciskanie dłoni. Nie myliłam się, kobieca intuicja mnie nie zawiodła. Ale czemu, czemu on to zrobił? Pomylił się? Miał zabić mnie, bo też niby jestem jakąś tam wybraną? 
 Megan, jesteś jedną z Ośmiu Wybranych. – Ryo podszedł do mnie i położył ręce na moich ramionach. Tłumiłam w sobie wybuch gniewu. – Wiem, że to musi być dla ciebie bardzo trudne i z całego serca ci współczuję, ale musisz pogodzić się z tym co się dzieje – Wojna prawdopodobnie właśnie się rozpoczęła, a ty jako jeden z Mistrzów musisz wziąć w niej udział aby zniszczyć Dysk i ocalić….
 W dupie to mam! – wybuchnęłam, odwracając się twarzą do niego. Cofnął się zaskoczony o krok, a mój wrzask dopełnił grzmot piorunów. Na zewnątrz rozszalała się burza, odzwierciedlająca mój nastrój. – Nie będę zabijała, aby wygrać!
 Nie wygrać tylko zniszczyć Dysk.
 Jedno i to samo! 
   Ryo westchnął, jakby miał doczynienia z totalnym głąbem z matmy, któremu starał się wytłumaczyć proste równanie kwadratowe niezupełne. 
 Megan, nie pierwszy raz ratujesz świat. Dwa lata temu, trzy; razem z przyjaciółmi stawiałaś czoło Nebuli, mrocznej mocy...
 Uświadomił mnie pan o jeszcze czymś  wtrąciłam cicho, by później krzyknąć na całe gardło:  Wtedy nie byłam sama, a teraz jestem! Niech to będzie tylko zły sen!
    Z tymi słowami wybiegłam z biura Tsubasy. 



Yyyyyy, no trochę mnie nie było.... i w sumie nie mam zbytnio czasu na podsumowanie więc cześć! ^^"



4 komentarze:

  1. Miju: Wojna się zaczęła. No nieźle
    Pachet: Valciria przeszła ewolucję.
    Beta: Meg współczuje z tym zabijaniem
    Miju: Zabijanie jest przecież łatwe
    Beta: Chyba dla ciebie.
    Czekam na kolejny i wysyłam tonę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meg: *patrzy na swoje ręce* i ja mam się pobrudzic krwią?
      Kel: Ne, możesz założyć rękawiczki ^^
      Meg: -.-
      Kel: jak bd musiała kogoś "wyeliminować" to pomyśl sobie że ten ktoś to Hyoma
      Meg: w sumie... Dobra myśl

      Usuń
  2. Virgo: Valcirio moje gratulacje, ewoluowałaś.
    Lilka: Czemu ty tak nie robisz?
    Virgo:...
    Lilka: No tak foch zapomniałam. Wojna. Świetnie. Jak ja nie lubię tego gadania o przeznaczeniu. To kompletny nonsens.
    Jak można się było spodziewać cała sytuacja się Lily nie podoba za to mi tak XD akacja się rozkręca.
    Jack:I będzie więcej beybitew :)
    Czyli to co chomiki lubią najbardziej :)
    Jack: Nie jestem chomikiem-_-
    Tak, tak. Spadamy zanim Pan Chomik wybuchnie ;)
    Czekam na next!
    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Valciria: *śpi*
      Meg: -.- spoko Lilka, Valca ewoluowała pierwszy raz od czterech lat więc z Virgo macie czas. I także nie lubię gadki szmatki o przeznaczeniu itp itd
      *robi notatki na dalsze rozdziały* Tak Jack (chcialam powiedziec "Zack" xd) będzie więcej beybitew...
      Meg: czemu mnie to nie cieszy?
      *wzrusza ramionami* *szczerzy sie od ucha do ucha*
      Meg: no tak
      XOXO

      Usuń