Tej nocy nie mogłam spać. Może z faktu,
że przysnęłam na niezbyt wygodnej podłodze, albo po prostu, dlatego że w
głowie kłębiła się masa pytań. Oficjalnie spałam chyba tylko trzy godziny, a
przez resztę słuchałam muzyki, oglądałam albo tradycyjnie rysowałam jakieś
bazgroły. O szóstej byłam już na nogach, przebrana w ulubione czarne barwy. Nie
budząc śpiącej jeszcze przyjaciółki, wyszłam z mieszkania, a nogi samoistnie
pokierowały mnie w miejsce, w które paradoksalnie najmniej miałam ochotę się udać.
Po
kilkadziesiąt minutach od wyjścia, przekroczyłam bramę cmentarza. Powolnym krokiem
ruszyłam w stronę rozłożystego dębu, lawirując między dziesiątkami grobów,
nagrobków i posągów. Kolejna ulewa nawiedziła miasto. Deszcz cały czas bił w
ziemię, a ja miałam nie jasne wrażenie, że uderza tylko we mnie. Na szczęście
nie był tak potężny jak wczoraj; jedynie uporczywa, większa mrzawka. Kropelki wody
spływały po moim ciele, gdy zatrzymałam się przed grobem. Uklękłam i przetarłam
napis nagrobny, przygryzając dolną wargę.
– Co ja mam zrobić? –
spytałam głucho, mając nadzieję, że w pobliżu nikogo nie ma i nikt nie wyśle mnie do szpitala. – Czemu to spotkało właśnie nas? Prześladuje nas jakiś pech czy fatum? Czemu to akurat ja mam brać udział w Wojnie;
czemu nie ktoś inny?
Przymknęłam oczy, czując na karku chłodny powiew wszechobecnej śmierci. Gdy je
na powrót otworzyłam myślałam że śnię, co poniekąd chyba było prawdą. Przede mną, na zielonej trawie, parę
kilometrów od rodzinnego Kagutsu, siedział Aki, mój starszy o 2 lata brat. Na
jego twarzy gościł nigdy nieznikający uśmiech.
– Boisz się? – spytał.
Byłam w stanie jedynie kiwnąć głową na
potwierdzenie. Siedziałam na piętach jak marmurowy posąg z szeroko rozwartymi oczami i przygryzioną wargą.
Czarnowłosy prychnął pod nosem rozbawiony. Splótł
ręce na torsie.
– W takim razie nie jesteś moją siostrą. Ona
niczego się nie bała.
– Nie bałam
się gdy byłeś przy mnie, Aki –
szepnęłam przez ściśnięte gardło. Powiało tandetą, no, ale cóż. – Gdzie teraz jesteś; ty żyjesz prawda?
Nie odpowiedział, jedynie uśmiechał się
lekko. Starałam się wyczytać cokolwiek z jego ciemnych oczu; wypatrzyłam jednak tylko... pustkę.
Nie cierpiałam takich iluzji, lecz z drugiej strony nie chciałam, by się
to skończyło.
– Czemu nas to spotkało?
Akan uniósł brwi, udając, że nie rozumie. Bo rozumiał, na pewno.
– Wojna. Wojna o Święty Dysk. Zostaliśmy nią
dotknięci jeszcze, gdy byliśmy dziećmi. Dlaczego?
– Taki był nasz los.
Pokręciłam głową.
– Nie wierzę w przeznaczenie.
Aki uśmiechnął się słabo.
– Wiem. Ale
to nie jest przeznaczenie. To jest obietnica. Obietnica na lepsze jutro.
– Na jakie
lepsze jutro? To wojna! – uniosłam załamany głos, zaciskając dłonie na kolanach.
– Wojna, która może przynieść śmierć lub
zbawienie. Od jednej osoby zależy, co się stanie. Albo raz na zawsze zniszczy
Dysk, albo wykorzysta jego moc. To zależy od niej i od jej własnej woli. Jesteś
jedną z osób, które mają podjąć taką decyzję.
– Nie chcę – wymamrotałam.
Brat położył swoją dłoń na mojej. Poskutkowało to tym, że
świat nas otaczający, a raczej iluzja, zaczęły powoli się rozpadać.
– Nie
musisz – wyszeptał. – Lecz czy
w głębi serca tego właśnie chcesz?
Chciałam od razu zaprzeczyć, ale prawda była inna. Gdy Ryo
powiedział, że Dysk może zmienić przeszłość od razu pomyślałam o cofnięciu się
do dnia gdy zmarł Akan. Mogłabym zmienić bieg wydarzeń – ocalić brata,
rodziców... całą wioskę.
– Jedna
zmiana w przeszłości zaważy na przyszłości – odezwał się Akan, jakby czytając mi w
myślach. – Chcąc
uratować jedną osobę nie uratujesz innej.
– Uratuję. Uratuję wszystkich, zobaczysz. – Zacisnęłam pięść i przyłożyłam ją do serca.
W oczach Aki'ego pojawił się ból. Zaczął się rozpadać, jak
kryształowy posąg.
– Jesteś dokładnie taka sama jak on – westchnął i dotknął zimna dłonią mojego policzka.
– Jak kto?
– Jak nasz
ojciec...
Drgnęłam, jakby właśnie mnie spoliczkował.
– Nie
kieruj się ideałami Megi. Zrób to, co uważasz za słuszne. To co ty myślisz. Inaczej zginiesz...
Oślepiła mnie
eksplozja kolorowego światła. Zamrugałam kilka razy powiekami i przetarłam
oczy. Znalazłam się z powrotem na cmentarzu przy grobie Akana.
Pocieszył mnie ostatnimi słowami, nie ma co. Jeszcze wzmianka o ojcu... Bardziej mnie dobić nie mógł. Jestem do niego podobna? Z której strony niby? Jednak... Co jeśli brat miał rację? Co jeśli to ja jestem tą osobą, która ma podjąć słuszną decyzję? Inaczej zginę. Eh, nie pierwszy raz igram ze śmiercią.
Wyciągnęłam z pudełka Valcirię. Krople deszczu spływały po bey'u, wywołując
efekt jakby płakał.
– Zmarli już ci nie pomogą.
Zerwałam się na równe nogi, odwracając w stronę, z której dobiegał
głos, z łomoczącym sercem. Niespełna dwa metry ode mnie w strugach deszczu stał chłopak. Obszerny
kaptur chronił głowę przed deszczem, a cień, padający na twarz rozpoznanie
osoby. Gdy jednak uniósł lekko brodę błysnął fragment maski, jaka prześladowała
mnie w nocy.
– To... ty – wyszeptałam i
cofnęłam się krok do tyłu. Poczułam dotyk grobu Akana. Przed oczami stanęła mi
jego śmierć, strugi krwi, szkarłatne ostrze.
Głośny ryk sprowadził mnie na ziemię. Valciria też go rozpoznała. Czyli jednak. Przetarłam szybko oczy, by upewnić się, czy, aby nadal nie śnię na jawie.
Nadal tam stał. Uśmiechał się szyderczo. Jego postawa – luźne ramiona, dłonie wetknięte w kieszenie bluzy – zdradzała rozluźnienie; niczym się nie przejmował, zwłaszcza mną.
– Czego jeszcze chcesz? – spytałam odzyskawszy rezon i od razu się na niego wydarłam. Nie wiem co mnie powstrzymało przed natychmiastowym atakiem. - Dokończyć to,
co zacząłeś, skurczybyku!?
Roześmiał się cucho. Coś we mnie drgnęło. Znałam ten śmiech... Ale nie
wiedziałam do kogo go dopasować, poza tym chrypka nieco zniekształcała
głos.
– Spokojnie Megan, wojna dopiero, co się rozpoczęła, więc mamy jeszcze
czas na walki... – Zerknął przez moje ramię w stronę
grobów. – Odwiedzasz rodzinkę? Przyszłaś
pożalić się braciszkowi?
– Nic ci do tego – syknęłam, zachowując względny spokój i serce na
miejscu. Mistrz, kolejny Mistrz w ciągu dwóch dni; i on tak po prostu to zdradza? Myślałam, że na wojnie, także tej obowiązuje zaskoczenie lub coś takiego. – Odebrałeś mi brata, więc czego
jeszcze chcesz?
Prychnął pod nosem.
– Skąd taka pewność, że to ja? – odparował spokojnym tonem,
zadzierając jeszcze bardziej brodę. Na krtani dostrzegłam nieregularną bliznę.
– Pamiętam cię. – Przymrużyłam oczy. – Twój głos, tą
maskę...
– Te ostrza? – dokończył, a
wokół jego dłoni strzeliło kilka wiązek energii. Po sekundzie uformowały się w
dwa długie, zakrzywione miecze o szkarłatnych ostrzach.
Potknęłam się i upadłam na grób Aki'ego, blada jak płótno. Rozdziawionymi
oczami wpatrywałam się w trzymaną przez niego broń. Serce podeszło mi do gardła
i tam przestało wybijać rytm.
Nagle obok mnie zgromadziły się kłęby mgły, sięgające aż po moje kolana.
Valciria.
– Aa, widzę że
twoje smoczątko też mnie pamięta. – Wykonał minimalny ruch nadgarstkami;
obie bronie zniknęły, mgła pozostała. – Czyli pamiętasz.
Potrząsnęłam głową, dochodząc do siebie. Odetchnęłam.
– Działo się to ledwie rok temu, więc trudno to
wymazać z pamięci. Poza tym takich idiotów jak ty się nie zapomina...
Czerwone oko błysnęło, gdy przekrzywił lekko głowę.
– Pamiętasz wszystko? Każdy szczegół,
każdą sekundę? – spytał dziwnie łagodnym tonem. Zacisnęłam
dłonie w pięści, wstając. – Masz rację, takiego widowiska ciężko jest zapomnieć. Gdy stoisz
jak skamieniała, podczas gdy kilka metrów od ciebie rozgrywa się dramat
stulecia. Twój nieudolny braciszek walczy z innym bleyderem; jego Bestia –
ognisty, mizerny feniks atakuje nieregularną postać, jakby żywy cień. Akan ledwo stoi na nogach, jego
Bestia też ledwo walczy. Oboje są na
skraju wyczerpania...
– Zamknij się – syknęłam przez zęby, mocniej wbijając paznokcie w
skórę.
Lecz on papla dalej:
– Akan walczy do samego końca;
jest przerażony. Przez ciebie, bo wie, że jeśli przegra jego zabójca
pójdzie po ciebie. Przez ciebie nie daje rady uskoczyć, a szkarłatne ostrze
dosięga jego pleców – nigdy nie był dobrym szermierzem, co nie? Kiedy dwa ataki ścierają się,
powstaje wybuch, ciebie odrzuca do tyłu. Nim pochłonęła cię ciemność, widzisz
jak ku granatowemu niebu unoszą się małe jaskrawoniebieskie kulki – „dusze dwóch
feniksów, którzy nie powstali z popiołów, lecz popiołem pozostali”.
– Zamknij się, zamknij! – krzyczałam, przyciskając dłonie do uszu. – Jesteś
porąbańcem skoro właśnie mi się przyznałeś, że to ty!
Roześmiał
się.
– Po prostu jestem pewien, że nic mi
nie zrobisz, bo jesteś za słaba... a poza tym jestem dumny z tego
zlecenia.
– Zlecenia? – warknęłam,
będąc bliska apopleksji. – Z powodu głupiego zlecenia zabiłeś niewinnego nastolatka?! Czemu to zrobiłeś!? – ryknęłam, nie mogąc dłużej utrzymać nerwów na wodzy.
– Czemu? – powtórzył cicho. – Czemu zabiłem ci brata? Odpowiedź znajdziesz w
waszych więzach krwi.
Zmarszczyłam brwi, całkiem głupiejąc. Śmiać się, krzyczeć, czy płakać?
– Co ty pierdzielisz? Jakie więzy krwi? Zabiłeś go, bo był moim bratem lub
na odwrót?
Przycisnął palce do skroni.
– Oj Megan... Widzę, że twoi rodzice
mieli przed tobą wiele tajemnic...
Nie, błagam, tylko nie więcej zagadek, nie wytrzymam, mózg wybuchnie.
Westchnął.
– Cóż, może gdybyś wzięła udział w Wojnie to byś się dowiedziała – mruknął jakby
do siebie. – A na razie powiem ci coś – zniżył głos, który dla mnie przerodził się w jadowity
syk. – Przestań się łudzić, jak głupia, że
twój braciszek żyje. Wszedł mi w drogę i zapłacił za to sowitą cenę, pogódź się
z tym.
– Aki nie zginął! – krzyknęłam, czując
jak w kącikach oczu wzbierają mi łzy. – Jego ciała
nigdy nie znaleziono, on...
– Ah tak, w takim razie czemu, po pierwsze – stoisz przy jego grobie; po drugie – do tej pory się nie odezwał, i po trzecie, najważniejsze... zapomniałaś
już jaki dowód otrzymałaś na jego śmierć? Naiwne dziecko... wierzysz jak głupia,
że twój brat żyje, a on Z-G-I-N-Ą-Ł.
– Zamknij się wreszcie!
Będąc w amoku rzuciłam się na niego za jedyną broń mając długie
paznokcie. Gdy byłam tuż, tuż od wbicia ich w jego gardło... przeleciałam przez
niego jak przez mgłę. Straciłam równowagę i upadłam wprost w kałużę wody
pomieszanej z ziemią, czyli w błotko. Spojrzałam przez ramię. Postać Zabójcy
zamigotała granatową poświatą.
– Hologram – warknęłam, wycierając brodę i chwiejnie się podnosząc. – Nie miałeś nawet tyle odwagi, by zjawić się osobiście?
Ładnie mnie zignorował.
– Ty to jednak jesteś głupia – westchnął nowy wróg do kolekcji. Oparł dłonie na
biodrach, odwracając się w moją stronę. – Nie będę ci mącił bardziej w głowie... Na razie – podkreślił ostatnie słowa, pełnym satysfakcji głosem.
– A na chwilę obecną, przemyśl udział w
Wojnie; on i tak cię nie ominie, a gdybyś się zdecydowała... Kto wie, czy nie
odzyskała byś wspomnień… i rodziny? – Po czym jego
hologram zniknął. Na ziemi pozostały dwie srebrne kulki. Podniosłam je i
wsadziłam do kieszeni, nie bardzo wiedząc po co.
Cała się trzęsłam, oddech cwałował, umysł wysiadał na najbliższej stacji.
Spojrzałam w niebo, ignorując wpadające do oczu krople deszczu.
Co
teraz?
♧~♧~♧
Zaraz po tym, jak zadałam sobie to pytanie, dostałam olśnienia.
Wpadłam z powrotem do domu jak huragan. Nie zdejmując butów i omal nie potrącając Rey,
która akurat wyszła z łazienki z ręcznikiem na głowie, wbiegłam do swojego
pokoju. Stanęłam na biurku i ściągnęłam z regału zakurzone pudło. Zeskoczyłam z
nim na ziemię, prawie się zabijając.
– Meg, co ty robisz? – zaciekawiła się Rey, lekko zaniepokojonym głosem,
wchodząc do pokoju.
W ramach
odpowiedzi, a raczej jej braku, wywaliłam z pudła wszystko, co było na
powierzchni – książki, zeszyty, kredki, teczki,
rysunki, aż dokopałam się do małej szkatułki. Powoli ją wyciągnęłam. Usiadłam na piętach, kładąc ją sobie na kolanach. Zerknęłam na Rey – przygryzała knycie i otwarła szeroko oczy.
Odetchnęłam i otworzyłam wieko. W wyściełanym granatowym materiałem środku
leżały lśniące odłamki, a obok pognieciony list. Dwie większe połówki ujęłam w
drżące dłonie.
– Czy to... – Makimoto
wstrzymała oddech.
Spojrzałam na nią spod łba i przytaknęłam.
– To połówki Ragnora. Bey'a Akana, które....
dostałam od jego mordercy jako dowód śmierci. – Przełknęłam z trudem ślinę i zacisnęłam palce na
zniszczonym bey'u. Schowałam połówki z powrotem do szkatułki. Wpatrywałam się w nie, a po części w list, na którym zacytowano te same słowa, jakie usłyszałam kilkanaście minut temu – dusze dwóch feniksów, którzy nie powstali z popiołów, lecz popiołem pozostali
Zacisnęłam mocno dłonie w pięści, wstając.
– Megi, co ty planujesz...?
Jej zaskoczenie jeszcze bardziej się pogłębiło, gdy ją przytuliłam.
– Mam nadzieję, że mi wybaczysz – szepnęłam i pognałam do WBBA.
♧~♧~♧
Natarczywe
pukanie do czyiś drzwi chyba stanie się moim znakiem rozpoznawczym. Tym razem w
WBBA nawiedziłam byłego dyrektorka tejże placówki. Cudem przecisnęłam się przez
ochronę, dzięki czemu przez dwie minuty mogłam wybijać różne rytmy na dębowych
drzwiach.
Byłam tym tak zafascynowana, że nie usłyszałam odgłosu przekręcanego
kluczyka i gdyby nie wyćwiczony refleks, sprzedałabym figę w nos samemu Ryo
Hagane. Chociaż jak tak teraz myślę to nie byłoby takie złe...
– Megan? Co tu robisz? – zapytał, marszcząc lekko brwi.
– Zdecydowałam się.
Zmarszczył brwi jeszcze bardziej
Wzięłam wdech, aby upewnić się, że mój głos zabrzmi głośno i
wyraźnie.
– Wezmę udział w
Wojnie o Dysk.
~~~~~~~~~~~~~
*gwiżdże cicho* mówiłam, że nie pyknie, mówiłam!
Meg: Pewnie dlatego że kilkanaście razy zmieniałaś ten rozdział -.-'""
Oj tam, ale i tak nie jestem z niego w pełni zadowolona *unika poduszki* chyba znów się wypalam *odskakuje przed widelcem* a najgorsze jest to, że mam pomysł już na drugą część pierwszej odsłony xD *dostaje piłką* a to za co?!
Meg: *wzrusza ramionami* pisaj dalej, bo chcę tego buca rozszarpać
Kel: Niech Nessa coś do mnie napisze! Trzeba jakoś zatuszować ten fatalny 5 rozdział
*gwiżdże cicho* mówiłam, że nie pyknie, mówiłam!
Meg: Pewnie dlatego że kilkanaście razy zmieniałaś ten rozdział -.-'""
Oj tam, ale i tak nie jestem z niego w pełni zadowolona *unika poduszki* chyba znów się wypalam *odskakuje przed widelcem* a najgorsze jest to, że mam pomysł już na drugą część pierwszej odsłony xD *dostaje piłką* a to za co?!
Meg: *wzrusza ramionami* pisaj dalej, bo chcę tego buca rozszarpać
Kel: Niech Nessa coś do mnie napisze! Trzeba jakoś zatuszować ten fatalny 5 rozdział
Miju: Czy mi się wydaje czy do listy dopiszemy kolejną osobę co by Kyoye zabiła?
OdpowiedzUsuńBeta: Całkiem to możliwe
Miju: Wiem jak to stracić brata.
Beta: Ale tobie udało się dokonać zemsty
Miju: Zemsta życia nie wraca
Ja: Weny na kom nie mam. Rozdział jest spoko nie łam się Vanessa
*stwierdza że musi zmienić ten fatalny wygląd bloga*
UsuńMeg: ne, czemu mam chcieć zabić Kyoyę? Ja tylko mam chęć mordu na Hyomie... Na Kyoyi ma inna córka Nessy
Cicho, to jest dopiero pomysł na opko!
Meg: Dwa pomysły
Tym bardziej cicho
Meg: *rozsiada się przed Miju z notatnikiem i długopisem w ustach* Atsuba-sensei, jakie są podstawowe zasady zemsty?
Dzięki za pocieszające słowa, staram się nie dobijać xd (ale nie wychodzi)
Miju: Khoury nie Atsuba. Musisz stać sie o wiele lepsza niż z czasu dokonania przestępstwa za które chcesz zemsty. Musisz być w 100% pewna że chcesz tej zemsty. Nie 50. I wiadomo jedno musiss ciągle starac się dowiadywać gdzie jest twoja ofiara oczywiście każda zemsta rządzi się swoimi prawami ale takimi też się potrafi rządzić
UsuńBeta: 0.0 Diano to na pewno Miju
Ja: *wychodze z konta depresji* tak
Miju: Asha ty moja bidulo *przytula*
Meg: *loading* a Khoury, no tak! Gomena-senpai! *kłania się w pół* *szybo notuje* wiem to nawet na 150 procent. A jakiś wywiadowców na pewno się znajdzie...
UsuńRey: Na mnie nie patrz! Nie jestem dobra w tych sprawach
Seth: Racja, poruszasz się niczym słoń w składzie porcelany
Rey: *nadyma policzki* zawsze jak już się odwzwiesz to musisz coś takiego palnąć!?
Seth: Mówię prawdę, tylko prawdę i cała prawdę
Rey: -.-
Meg: Valca, my to jednak jesteśmy zgodne... *dopisuje Zabójcę do swojego ala Death Note i coś sobie uświadamia*.... Valiciria, jakie ja mam doświadczenie w zabijaniu?
Valca: Jeśli chodzi o praktykę to nikłe, prawie równe zeru, nie liczac bójek z Aki'm; a jeśli chodzi o część teoretyczną to tak może z 25%
Meg: Super, czyli porywamy się z motyką na słońce..... Standardzik! ^^
*biegnie utulić Ashę, prawie potykając się o własne nogi* depresujemy razem?
Kel: *pojawia się znikąd* NIE! Obie macie wyjść z dołka, ale migiem, bo was Hiro poszczuję!
Hiro to jeszcze szczeniak
Kel: Zobaczysz, ja go wyszkolę na mordercę...
Meg: O, to ucz też mnie!
Pachet: Miju ma już doswiadczenie. Najpierw zabiła kilku ludzi ojca potem kilku z prośby Adila potym kilkuset Sirrian a potem Cody
UsuńMiju: Takie podsumowanie
Hanako: Przyznaję nie zabija najgorzej
Miju: Ty się trochę wachasz
Hanako: nie
Miju: Tak. Asha od kiedy ty przyjmujesz komendy wojskowe!
Ja: O co ic cho?
Miju: To z akademii. Prawo zwort naprzód marsz.
Ja: no co statszy dawny chorąży nas wezwał
Miju: He
Ja: A chcesz sztandarem w łeb
Wrócę xD
OdpowiedzUsuńJenn: *kręci głową* Megi, Megi, Megi, po co ty szukasz logiki z życiu, gdy jej zwyczajnie nie ma? XD Poza tym twój brat dobrze mówi, nawet jak uratujesz ich wtedy, to luj wie, czy nie zginiesz ty albo oni nie zginą później. Przeszłości się nie tyka, no chyba, że też masz takiego zajebistego dziadka jak ja, bo wtedy to jest ciężko ;x Paznokcie? No laska słaba broń, już pistolet byłby lepszy albo scyzoryk, można nim ładne wzorki na skórze wyciąć
UsuńDunamis: Wyjaśni mi ktoś, czemu ta psychopatka się tak rozgadała?
Kyoya: Angel opadła z sił i leży gdzieś tam *pokazuje palcem na okolice łóżka*
Jenn: *kompletnie nieporuszona obecnością chłopaków, ciągnie monolog* a co do ciebie koleś...jak ty tam miałeś? A zresztą walić, to weź zaproś Mitsu albo Hidekiego na herbatkę, co? Nadajecie na podobnych falach i wkurwiacie po 2 sekundach pierdolenia. Valcia! Było mu strzelić z pioruna czy co ty tam umiesz, byłby szybki trup...a nie sorry to hologram *macha ręką* Megi, weź ty jeszcze raz przemyśl, po co ty się pchasz na tą bitwę? xD Nie lepiej wyjechać, pokazując wszystkim środkowy palec. Toż to kwintesencja taktyki! *nagadała się i musi się napić*
*korzystając z okazji, że Jenn wyszła* Ja powiem tyle, że czekam na kolejny ^^
Meg: *układa włosy po monologu Jenn* jakby coś nie pykło to mam już walizkę spakowaną na wyjazd do Sevilli, tylko wpierw musimy zachaczyć o Grenlandię i zabrać parę pingwinów
UsuńRey: Co ty się tak na te pingwizny uwzięłaś!?
Meg: mam być szczera?
Rey:... może lepiej nie
Meg: To będę - sama nie wiem! xD więc niestety nie odpowiem ci Jenn na pytanie, po luj się pcham w ta zasraną Wojnę, gdyż sama nie mam pojęcia! Załatwię sobie scyzoryk i zadźgam nim tego buca, a później tymże scyzorykiem sobie po nim porysuję. W zasadzie to jeszcze nie rysowałam po ludzkiej skórze... ostrzem...
*wszyscy żywi w promieniu mili uciekają*
* Nessa leży rozwalona na łóżku i teraz wpatruje się w sufit* Mogę byc obiektem testowym *wyciąga zwiotczałą rękę*
Kel: *sprzedaje jej plaskacza w dłoń* a do ciebie Meg znalazłam idealną piosenkę, jeśli chodzi o tekst!
Meg: nie wymawiaj przy mnie słowa "ideał"!
Kel: https://www.youtube.com/watch?v=EEAV3ivEg2M
Meg: "kto uratuje mnie przed samą sobą"?
Kel: Yup! Tobie trzeba prywatnego ochroniarza załatwić, bo ty sama się wpędzisz do grobu
*znajduje drugi podkład muzyczny* i miodzio *z powrotem zatapia nos w poduszczce* nie lezę jutro
Kel: I tak pójdziesz
Kumpela będzie mnie musiała z łóżka wyciągać
Dzięki za komik; nie mówię, że next może pojawi się szybko, bo wtedy na pewno się nie pojawi, więc powiem tylko tyle, że czekam na nexty u ciebie xd
"po co ty szukasz logiki z życiu, gdy jej zwyczajnie nie ma?"
Własnie się o tym przekonałam ;;