Nie dowiedziałam się, za co konkretnie
dziękuje mi Stephanie. Za to, że wgniotłam ją w ziemię i upokorzyłam przed znaczną
ilością ludzi; za życiową lekcję; za chmury na niebie, no nie wiem! Niedane mi
było się dopytać, gdyż Brown zniknęła w tłumie jaki niczym lawina zlał się z
trybun. I nacierał wprost na mnie. Fani na 12, w nogi! – Rey doskonale znała tę
zasadę, więc czym prędzej chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła w stronę
drzwi. Ugh i właśnie, dlatego nie lubię walczyć przed szerszym gronem widzów;
zawsze potem są problemy.
– Dałaś
dziś niezły popis! – pisnęła Makimoto, kiedy zwolniłyśmy do spokojnego chodu, zostawiając
stadion za zakrętem. Poczochrała mi włosy. Zwinnie się wykręciłam, układając je
na nowo.
Ze
sceptyczną miną podrapałam się po karku.
– Popisem
nazywasz fakt, że prawie przegrałam?
Rey prychnęła pod nosem.
– Może
na początku nie zapowiadało się kolorowo… ale potem zrobiłaś wielki wjazd z
buta i wgniotłaś ją w ziemię! To tylko podsyciło emocje – dodała z kąśliwym
uśmiechem i szturchnęła mnie w ramię.
Westchnęłam, kręcąc litościwie głową nad własną głupotą.
–
Najgorzej, że naraziłam Valcirię, z początku ignorując Stephanie; źle się z tym
czuję…
Prawie
wleciałam na ulicę, kiedy Rey popchnęła mnie w bok.
– Co ja
mówiłam o takim myśleniu? – Oparła dłonie na biodrach z groźną, przynajmniej
dla niej, miną,
– Oj
dobra, dobra, już, cofam te słowa. – Przyłożyłam dłoń do serca i cicho się
roześmiałam, choć nie było mi wcale do śmiechu.
Stephanie. To już nie było dziwne zachowanie. Bardziej podchodziło pod
chore, obsesyjne. A z tymi przymiotnikami kojarzyła mi się tylko mroczna moc i
opętania. Ale ona przepadła wraz z Rago i już nie wróci – powtarzałam jak
mantrę. Wyparowała, zniknęła. Nie wróci, a przynajmniej nie tak silna, jak
dotychczas, podszeptał wredny głosik.
Nie chciałam dzielić się swoimi przypuszczeniami z Makimoto, bo to były
tylko przypuszczenia. Nie protestowałam też, gdy przyjaciółka
pociągnęła mnie nie w lewo – w stronę mieszkania, gdzie bardzo chciałam się
udać; walki baardzo męczą – tylko w przeciwnym kierunku. Do super marketu.
– Muszę
kupić zapas czekolady. Wracam za dwie minuty – oznajmiła prędko Rey i wpadła do
sklepu.
Oparłam się o witrynę. Doskonale wiedziałam, że dwie minuty u Rey to tak
naprawdę dwadzieścia, więc wolałam postać na świeżym powietrzu niż lawirować
między ludźmi i regałami, na których i tak nigdy nie ma tego, czego aktualnie
potrzebujesz.
Obok mnie przeszła grupka dzieci, 9-12 lat. Zgadnijcie, o czym rozprawiali. Ta,
o bitwie „wąż kontra smok”. Na szczęście byli tak pochłonięci rozmową, że mnie
nie zauważyli. No tak, mój „wielki powrót” na arenę będzie tematem numer jeden
przez najbliższy dzień. A było tak pięknie – nie wychylałam się, siedziałam
cichutko w cieniu… od walki z Nemezis prawie nikt o mnie nie mówił. A tu nagle
pojawia się taka Stephanie z wyzwaniem i wszystko króliki zjadają!
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 16:48 – Rey siedziała w sklepie
ledwie 6 minut, jeszcze 14. Oderwałam się od ściany i odeszłam kawałek,
rozprostowując odrętwiałe mięśnie.
„Dziękuję”.
W
uszach znów rozległ się milutki głosik Stephanie. Potrząsnęłam energicznie
głową. Za co do choroby? Za co… przez nadmierne roztargnienie (i wgapianie się
w swoje buty) prawie wpadłam na jakiegoś chłopaka. A w sumie to on wpadł na
mnie, bo pędził jak szalony. Odzyskałam równowagę i rzuciłam mu szybkie
spojrzenie, rejestrując jedynie brązowe włosy, przysłaniające oczy.
Wymamrotałam ciche przeprosiny i poszłam dalej, stukając palcem w
policzek.
„Dziękuję”…
– Megan?
– Stanęłam jak wryta. Megan? Prócz Ryo i kilku osób, chcących mi dokuczyć nikt
się tak do mnie nie zwraca, dobrze wiedzą, że wolę zdrobnienie. Odwróciłam się
powoli na pięcie. Ale ten głos… Znałam go i nie należał bynajmniej do Hagane.
W
pierwszym momencie myślałam, że zobaczyłam ducha lub po prostu za mocno się
walnęłam. Przetarłam oczy, by upewnić się, że dobrze wiedzę i okulary nie są
potrzebne, a przede wszystkim – że nie mam zwidów, że nie śnię.
Ten sam chłopak, na którego dwie sekundy temu wpadłam, wpatrywał się we mnie,
jakbym też była zjawą. Staliśmy tak dłuższą chwilę, nim doznałam olśnienia.
Otwarłam
szeroko oczy w tym samym momencie, co w wyobraźni mignął obraz – dwójka dzieci,
chłopczyk i dziewczynka w podobnym wieku. Ganiali się przy błyszczącej tafli
jeziora w letnie przedpołudnie; w tle majaczyły budynki wioski… Timeskip. Dziewczynka z krzykiem wpadła
do wody z drobną pomocą chłopca. Wynurzyła się, a czarne kosmyki oblepiły jej
twarz.
–
Ukatrupię cie! – zawołała, podpływając do brzegu, na którym chłopak zwijał się
ze śmiechu. Z premedytacją pociągnęła go za kostkę, wciągając za sobą do wody.
– Meg! –
ryknął, ale ona już dawno wypłynęła na suchy ląd.
– Też
cię nie cierpię, Ren!
Wszystko rozwiało się jak mgła. Dolna warga mi zadrżała, a oczy zaszkliły.
– R-Ren?
– wydukałam, wpatrując się w błyszczące czerwone oczy. Nie to… to niedorzeczne!
Przecież… Kagutsu, wszyscy, wszyscy zginęli! On… on… przeżył; co, jakim cudem…
Prawie przewróciłam się na ziemię, kiedy silne ramiona objęły mnie, całkowicie
unieruchamiając. Brązowe kosmyki, zakręcone na końcach załaskotały mnie w nos.
– Mam
już zwidy, czy ty jesteś prawdziwy? – zapytałam szeptem, ujmując w palce jedno
pasemko.
Chłopak puścił mnie, odchylając się do tyłu. Zadarłam lekko głowę. Gdy
znów spojrzałam w te tęczówki, od razu go rozpoznałam.
– Jezu, ty żyjesz! – krzyknęłam i tym
razem to ja rzuciłam mu się na szyję.
Chłopak roześmiał się nerwowo.
– Jaki Jezus, wystarczy Ren.
Wzmocniłam jedynie uścisk, bojąc się, że zaraz zniknie.
–Megi...
dusisz – wysapał.
Odskoczyłam od niego, nie chcąc go uszkodzić. Przez chwilę błądziłam
wzrokiem po jego rozradowanej twarzy.
– Jak? – spytałam
jedynie, zdławionym głosem – przez radość, jak i poruszenie.
Ren otworzył już usta, aby odpowiedzieć, ale do sielanki wtrącił się inny
głos.
Rey.
– Nie
chcę przerywać, ale, Meg, kto to jest i czemu obściskujesz się z nim na środku
chodnika?
Równocześnie spojrzeliśmy na Makimoto, stojącą metr od nas.
Zamrugałam szybko, przytomniejąc, przynajmniej odrobinę.
–
A tak. Ren to moja najlepsza przyjaciółka – Rey Makimoto; Rey, to mój
przyjaciel – Ren Hisama.
–
Miło mi poznać. – Ren uśmiechnął się naturalnie, wyciągając dłoń.
– Vice
versa; uścisnęłabym, ale... – uniosła ręce, w których trzymała siatki z
zakupami.
– Mogę
pomóc! – zaoferował natychmiast. Matulu, nic się nie zmienił...
–
Dzięki, dam radę. Ale ty Meg możesz wyjaśnić, kim w ogóle jest pan Ren i czemu
nie miałam pojęcia o jego istnieniu?
Zaczerpnęłam haust powietrza; Rey już wtedy zapewne się domyśliła, że i tak nic
nie zrozumie z mojego wywodu.
– Ren to
mój przyjaciel z dzieciństwa z czasów Kagutsu, który myślałam, że zginął wraz z
wszystkimi, ale jednak przeżył i teraz nagle na niego wpadłam; a w ogóle to
jakżeś przeżył!?
Makimoto uniosła wysoko brwi, podsumowując to jednym, wszystko
wyrażającym słowem:
–
Co?
♧~♧~♧
Zapas czekolady i ciastek, jakie zakupiła Makimoto, szybko zszedł, gdy
wraz z Renem wróciłyśmy do naszego mieszkania i zasiadłyśmy na kanapie w
salonie, jak na przesłuchaniu – główne światło pozostało zgaszone; paliły się tylko poboczne lampki
nocne; ja i Rey siedziałyśmy na jednej pufie na przeciwko Rena, a dzielił nas
szklany stolik z ustawionymi miskami z jedzeniem.
Pochylałam się do przodu i wielkimi, świecącymi się oczyma wpatrywałam się w Hisamę, podpierając dłonią
brodę.
–
Czyli jeszcze raz – przeżyłeś na farcie? – zapytałam (wtrąciłam na jednym
wdechu), kiedy Ren zakończył pierwszą część swojej opowieści.
Chłopak przełknął ciastko zbożowe.
– Można tak to ująć.
– Jak?! – zawołałam, podskakując. – Wiesz, że całe Kagutsu spłonęło; nie
ocalał ani jeden dom...
– Czasem przejawiasz objawy idiotyzmu,
Megan. – Nadęłam policzki, milknąc i
marszcząc brwi w pytającym geście. – Zapomniałaś, że na dwa tygodnie wyjechałem do ciotki Madisson do
Francji?
– Iiii....?
– Miałem wrócić tego samego – 8 sierpnia –
co zniszczono Kagutsu, ale lot się opóźnił i wróciłem dopiero trzy dni... po
tej tragedii.
Lampka się zaświeciła, rozpraszając po części zaćmienie.
– A tak... Pamiętam! Czekałam na ciebie na
obrzeżach, ale nie przyjeżdżałeś, więc w końcu uznałam, że może już jesteś, a
ja sterczę jak głupia; pognałam do wioski i... – Pod powiekami wystrzeliła mi
fontanna iskier i ściana ognia; gęsty dym unosił się ku szkarłatnemu niebu.
Energicznie pokręciłam głową. – A ja przez tyle lat myślałam, że
zginąłeś z nimi wszystkimi – szepnęłam, wpatrując się w
przezroczysty półmisek.
– To ja tak myślałem! Nawet nie wiesz, jak
się przeraziłem, gdy zastałem tlące się jeszcze zglisza. Od razu pognałem na
pierwszy komisariat. Policjant po krótce wyjaśnił mi, że wioska spłonęła, a
wszyscy bez wyjątku razem z nią... W takim razie teraz ja powinienem się spytać
– jak ty przeżyłaś!
Poczułam na ramieniu palący wzrok Rey, która od początku opowieści
siedziała cicho i uważnie słuchała, przeżuwając solone orzeszki.
– To... skomplikowane – westchnęłam. Jeśli od razu opowiem mu o
Ośrodku i wszystkich następstwach całkiem go ogłupię i jeszcze zejdzie mi na
zawał. Bedę musiała go jakoś na to przygotować, etapami. Chociaż, czy w ogóle warto
o tym mówić? Po pierwsze to już przeszłość. A po drugie byłoby to trochę nie
fair w stosunku do Makimoto; jej także nie opowiedziałam w szczegółach tej
historii, tylko mglisty zarys, nie chcąc jej niepotrzebnie niepokoić. Wprawdzie
nikomu nie wyznałam całej prawdy. Prócz Aki'emu, ale on się nie liczył.
– Ocalił mnie pewien mężczyzna; zabrał z
Kagutsu, gdy byłam ledwo żywa, potem zapisał do ośrodka, w którym przez kilka
miesięcy dochodziłam do siebie. – Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, w końcu było to całkowite przeciwieństwo
realiów.
– Z chęcią bym go poznał.
– Niestety nie żyje – mruknęłam, siląc się na żałobny ton, choć
miałam ochotę wykrzyczeć: „Na szczęście ta szuja, skurczybyk jeden, kurza jego
dupa mać, zdechł jak pies w kanale pożarty przez szczury!".
– Oł...
Zapadła cisza, mącona odgłosami ulicy.
– Skąd nagle się wziąłeś w Tokio? – odezwała się Rey, udawadniający, że
jednak nie straciła głosu, w którym wyłapałam nutkę... nieufności? Phi! Do
kogo, do Rena? Nie znam bardziej świętobliwej osoby. – Przez tyle lat nie wiedziałeś, że Meg
żyje; co dziwne, bo nie jest jakąś przeciętną bleyderką, a o ostatnich
wydarzeniach było głośno.
Ren odkaszlnął i poprawił kołnierz czarnego swetra. Temu typowi zawsze
było i będzie zimno nawet w środku lata.
– Po pierwsze, nie interesuję się za bardzo
tym całym Beyblade – przyznał – a po drugie, gdy widzisz czyjś grób z
wyraźnie wyrytym nazwiskiem, nie wierzysz, jak głupi, że ta osoba jednak
żyje.
Zachłysnęłam się sokiem, przez co Rey musiała mnie trzepnąć w plecy.
Chwyciłam haust powietrza.
– G-grób? – wydukałam dla bezpieczeństwa, odstawiając szklankę.
Ren potaknął zdołowany.
– Tak, w Kagutsu widnieje grób, w którym
złożono całą twoją rodzinę, łącznie, niby z tobą.
Otworzyłam szeroko oczy, wyobrażając sobie ten obraz. Ciemne płyty
nagrobne, pochylające się nad nimi obumarłe drzewa i uderzające o niego
kropelki deszczu; krzyże dookoła. I wyryty napis:
Megan Nakane
Żyła lat: 7
Zmarła w pożarze.
Otrząsnęłam się, czując łomotanie serducha w piersi.
– Cóż, najwyraźniej mocno się pomylili. Ale dobra, opowiadaj, co robisz w
Tokio! – nakazałam, odzyskując wigor.
Hisama odchrząknął. Chory jest?
– Przyjechałem do kumpla z internatu;
uprzedzając pytanie – dostałem się do liceum o profilu
informatycznym.
– Czyli tam gdzie od zawsze chciałeś! – zawołałam uradowana. Ren od dzieciaka
przejawiał smykałkę do wszelakich urządzeń i wszystkiego, co elektroniczne. W
wieku 7 lat potrafił już z hakować średnio zabezpieczony system.
– Zgadza się. A do kumpla przyjechałem, bo
pracujemy od pół roku nad wspólnym projektem. Akurat zmierzałem w stronę
jego mieszkania, gdy w witrynie sklepowej w tv zobaczyłem fragment tej całej
walki dyskami. Nie za bardzo mnie zainteresowała, ale tłum zgromadzony pod
sklepem chyba sądził inaczej. Z ciekawości przepchnąłem się bliżej, no i
wtedy zobaczyłem ciebie – w pierwszym momencie cię nie poznałem, zmieniłaś się
przez te 10 lat, wydoroślałaś, ale od razu poznałem tego twojego metafizycznego
smoka z piekła rodem, który tyle razy wrzucał mnie do wody. – Uśmiechnęłam się na te wspomnienia, a w
uszach rozbrzmiała mi imitacja śmichu Valcirii. Nie spała, lecz uważnie
przysłuchiwała się całej rozmowie.
– Jejuniuuuu, moje życie ostatnimi czasy coraz częściej mnie zadziwia – westchnęłam, odchylając się do tyłu i
splatając ręce na karku.
– Na dobre, czy na złe? – zapytał Ren.
Uśmiechnęłam się lekko, przymykając oczy.
– I tak, i tak. – Bo dzięki tobie na chwilę zapomniałam o
moim osobistym fatum.
~~~
I znowu brak konkretnego zakończenia xD musicie mi to wybaczyć, ale próbuję jeszcze coś do Kel wymodzić xd dlatego też już się zmywam
Meg: *przyklejona do ramienia Rena* grzejniczek!
Eee, tak, jeszcze trochę będę mącić wam w główkach, ale za dwa rozdziały już przechodzimy do atku głównego czyli tej całej Wojny, jaka zrodziła się w mym chorym umyśle
Meg: Neee, tak jest dobszsze. Zakończmy to na tym
heh, chciałabyś. I uważaj, bo zaczną cię z nim sfatać
Meg: *odskakuje od Rena, jakby co najmniej parzył*
To do nexta ^^
~Vanessa~
Nadrobiłam kochana, nadrobiłam! Tylko nw co mam napisać^^" Mam straszną blokadę i nawet nie mogę napisać głupiego zakończenia u siebie także przekazuję pałeczkę Lilce.
OdpowiedzUsuńLilka: Ustalmy coś sobie Renuś. Jeśli okażesz się pieprzonym zdrajcą i skrzywdzisz Megan to ja skrzywdzę ciebie i to skutecznie. Uwierz mi, że jestem w tym dobra. Przy okazji zgadzam się co do tych nagrobków.
Ja: Najwidoczniej łączyłam się ostatnio z Ness telepatycznie XD
Jack: Czarna powinnaś prowadzić program z cyklu ,,Jak już na wstępie zniechęcić do siebie faceta."
Lilka: Pff. Po prostu tak instynktownie reaguję na chłopców. Przykro mi. Meg podobał mi się twój atak gra światła i cienia. Jackowi też się podobał, ale trochę malował po ścianach, a teraz siedzi w izolatce i nie może ci o tym opowiedzieć.
Jack: Ta cała Stephani jest dziwna i moim zdaniem pracuje dla kogoś.
Fajnie, że dowiadujemy się coraz więcej o Meg i poznajemy nowego kolegę.
Jack: Ren jak ten klon Kishatu albo męska wersja Czarnej. Mnoży się tego jak grzyby po deszczu.
Lilka: Yek. Biedactwo czujesz się zepchnięty na boczny tor jak ten wagon?
Jack:Tsa. Bardzo-_-
Weny życzę i do następnego!
XOXOXO
*czytając kom od razu ma wyszczerz na ryju* Jestem dumna, żeś przez to przebrnęła xD a to już jest ten stan znajomości, gdy porozumiwamy się telepatycznie, coś o tym wiem xD ostatnio tak z kumpelą w Mc'u miałam; kazda zgadła co chce druga xD
Usuń"Lilka: Ustalmy coś sobie Renuś. Jeśli okażesz się pieprzonym zdrajcą i skrzywdzisz Megan to ja skrzywdzę ciebie i to skutecznie. Uwierz mi, że jestem w tym dobra."
Ren: *niepewny co ma powiedzieć*
Rey: Nic, dobrze ci radzę, Lilka to rodowita kobieta z krwi i kości
Meg: Ooo jak miło Lily ^^ ale spokjnie, Renuś to mój Renuś i mnie nie skdzywdzi *tuli Hisamę* a jak spróbuje to masz moje pozwolenie i z Rey możecie go wrzucić do tego mojego niezapełnionego grobu
"cienia. Jackowi też się podobał, ale trochę malował po ścianach, a teraz siedzi w izolatce i nie może ci o tym opowiedzieć."
Meg: Arigato, arigato ^-^ *kłania się w pół* taki nagły przepływ weny xD poczekam na esej jak wyjdzie, chętnie posłucham xD
"Jack: Ta cała Stephani jest dziwna i moim zdaniem pracuje dla kogoś."
Meg: I wreszcie ktoś mnie rozumie; chociażby chomik!
Dużo razy kopiujesz
Meg: Odpowiedz bedzie dluzsza xD
Jak ja nie chcę jutaaaa. Myślę że umiem, ale pewnie nie umiem...
Meg: E-e, nie marudzaj
To sie moze po prostu odmleduję
Papatki
XO
Ps. I cóżeś uczyniła; przez ciebie mam wenę do Meg i muszę coś napisać xDDDD
Jeszcze raz:
XOXOXOXOXOXOXOC
No i tak ma być. Pewnie już z połowę rozdziału strzeliłaś. No pewnie telepatia. Ja o grobach ty o grobach XD
UsuńJack: Chyba nastrój ze Wszystkich Świętych wam się udzielił.
Lilka: Rey masz u mnie ciacho ;) A Ty Ren nie panikuj przecież nic się nie dzieje...prawda? Ehehe. Tak żartuję. Po prostu każdemu nowemu chłopakowi w środowisku moich przyszywanych siostrzyczek funduję taką reprymendę. Oddychaj nie wymiękaj*kroi ciasto i kładzie na talerzyk po czym w zestawie z łyżeczką podaie Rey* Meg, Ren chcecie sernik z kruszonką?
Jack: Nie chcą. Ja zjem wszystko.
Lilka: Nie możesz, kruszonka jest z kakao. Nie wiem kiedy Jack wyjdzie z izolatki. Trochę mu czasem dobija i Chomik uparł się że należy go tam zamknąć. Kruk o dziwo mu przytaknęła.
Jack: Miałaś nie nazywać mnie chomikiem. I ty Meg też-_-
Ja: Mam nadzieję, że dobrze ci dziś poszło. Ja kompletnie się dziś nie mogłam obudzić. Ale przeżyłam!
Meg&Ren: *odpychają Jacka i niczym psy siadają przed Lilką*
UsuńRey: *wcina ciasto, przypatrując się dwójce z dezaprobatą* jak dzieci, jak dzieci... ale ciasto smaczniutkie ^^
Przeżyłaaaaaam; nawet dwa polskie i nawet dobrze odpowiadałam, więc sukces!
Meg: *wpiernicza ciasto* ale przecież chomiczki są słodkieee
*rysuje Śmierć*
Kel: tak dla kontrastu
ale słodko mi wyszła! ^^
Kel: Za dużo "Brudnej roboty"....
po szkole hotelarskiej zostanę Handlarzem Śmierci, o, to jest plan na życie!
Lilka:*zdziwiona, ale po chwili krótko się zaśmiała*
UsuńJack: To takie zabawne?-_-
Lilka:Uhym^^*wręcza Meg i Renowi talerzyki z ciastem i łyżeczki*Dzięki Rey. Dobrze wiedzieć, że moje pieczenie nie idzie na marne. Jack w ogóle nie tyka czekolady, a w co drugim moim cieście jest kakao.
Jack: Szarlotkę byś zrobiła.
Lilka: Nie zasłużyłeś.
Jack:Pssyh.
Lilka:Oj nie obrażaj się*pócia mu policzek*...Chomiczku.
Jack: Czarna ostrzegam cię por raz ostatni. Nie. Mów. Tak. Do. Mnie.
Lilka:Będę mówiła jak będę chciała.
Własnie widziałam tą zmianę zdjęcia. Mam spaczenie bo przez polski kojarzy mi się tylko ze średniowieczem, danse macabre...A! no i oczywiści Undertaker XD
To my właśnie w baroku jesteśmy i tam też ta cala marność, vanitas i mi sie nastrój udzielił xD a Undertaker to faktycznie, swoja droga xD
UsuńMeg&Ren: *pierwszy raz odkad sie spotkali siedza cicho, bo wcinaja ciacho*
Rey: Hm, dobry sposob na zamkniecie im paszczy...
*ma dylemat* uczyc sie... Skonczyc ogkadac Fate'a... Czytac... Nadrabiac u Jenn...
Meg: Jak mozna nie jest czekolady? Ona jest zyciem!
Uzależnieniem predzej, chcialam jesc trochę mniej słodyczy... Ale nie pyklo xDD
Łoo, kiedy to było. Ja teraz prawię kończę romantyzm XD Czytam Nie-boską komedię.
UsuńJack; W takim razie Krukowi się cały czas romantyzm udziela. Tylko patrzeć jak Czarna popełni samobójstwo.
Lilka:Nie piernicz. Nic nie rozumiesz*cieszy się nadal, że komuś smakuje jej ciasto*
Nie ucz się!...Albo dobra ucz. Ja ostatnio stwierdziłam, że chyba za bardzo przesadzam z tą szkołą i po ostatnim "zawale", że powinnam spasować. Ale znowu jak odpuszczę to potem będzie słabo z nadrabianiem. Ta szkoła nas zabiję. A dziś jeszcze wywiadówka i mojej mamuśce się ubzdało, że pójdzie.
Jack: Idź do lekarza.
Lilka: Najwidoczniej można wystarczy być Jackiem.
Jack: Nie rozumiem dlaczego wszyscy są tacy zszokowani kiedy słyszą o tej czekoladzie.
Lilka:Nie smutaj.
Jack: Ja nigdy nie smutam :)
Oj, Ness na coś trzeba umrzeć. Czemu by nie na cukrzycę? XD
Jack: To tak się da.
No jak nie będziesz leczył to będziesz miał powikłania i chyba w tedy tak.
Jack: Widzicie? Będę nieśmiertelny!
Lilka: Jasne ;)
Jack, będziemy nieśmiertelni
UsuńKelly: *wybucha szczerym śmiechem* prędzej ja będę chodziła z Kai'em aniżeli ty "rzucisz" słodycze
Meg: *lampka nad głową* Nessaaaaa, rzucaj te słodycze!
Kelly: Co, nie, nie waż się!
Meg: Mo i się wkopałaś siostryczko ;D
Kelly: *wokół niej wirują wiązki wiatru* zginiesz, Meeeg
Meg: Poczekaj do moich urodzin!
*przerabia obrazki zamiast się uczyć* poddaję się! Nic mi do łba nie wchodzi, najwyżej będą 4 jedyneczki
Meg: Pamiętaj że jeszcze tylko niespełna 6 tygodnii nauki
Pocieszaj mnie bardziej -.-"" egh, gdyby nie fakt, ż2 jutro same zawodowe z których trzeba mieć 75% obecności aby być klasyfikowanym to bym nie poszła tylko siedziała caly dzień nad książkami... Ale się nie da wiec 8 godzin bd sie kisic w szkole i wkurzac na sama siebie za to, ze nic nie umiem na piątek
Meg: spojrza na to z tej strony - po tem chyba juz nic was nie zabije
Jesli przezyjemy
Meg: Ano, to tez fakt
Jack: Co nie :D
UsuńLilka:Chcesz być nieśmiertelny i samotny?
Jack:Jebać samotność. Ja samotny nie jestem.
Lilka: Ale mógłbyś być.
Jack:Pffy. Kogo to obchodzi kiedy jest się nieśmiertelnym!
Lilka:Ale ty nie jesteś.
Jack:*przedrzeźnia ją* Ale mógłbym być :)
Lilka:...Spadaj. Niestety Meg jeśli Ness uwielbia słodycze tak samo jak każdy kto nie jest Jackiem to ich nie żuci. Jeśli Kelly nie chce być z Kaiem to niech z nim nie będzie. To wog nie jest dobry moment na związki ale jeśli już się będziesz z kimś spotykać Kell to ja chcę o tym wiedzieć jasne? Meg a ty się nie widzisz się z tym całym a la Udndertakerem?
Kurcze ja mam osiem h tylko w środy. Dasz radę ja w ciebie wierzę! <3 I aby do świąt!
Jack: Żarcie! Wszystkie pierogi są moje jasne?
Lilka: Robienie żarcia! Nie Jack nie jasne. Masz się dzielić.
Jack: Nie lubię się dzielić :)
Lilka: To do świąt masz polubić.
Święta... Ferie... Wakacje... praca...
UsuńMeg: *patrzy na rozdział do siebie* hm, jej deprecha przelewa się na mój rozdział
Kel: U ciebie przynajmniej pisze; u mnie jak zobaczyła że jej 3/4 koma sie usunęło, stwierdziła, że rzuca to w diabły i idzie Charllote oglądać!
Meg: *klepie kelly po plecach* to jaką chcesz trumne *dostaje po łbie* oj no przecież żartuje! XD Nessa raczej nie wrzuci zawieszenia... Chyba
*myśli* świeta... Hm, to się równa jedzenie, faktycznie... Utuczę się, kurde...
Kelly: Ja to chyba koniec końców z nikim nie będę
Meg: *z miną wszschwiedzącego*
Kel: Co znowu znalazłas w tych notatkach, dobij mnie
Meg: Nessa chyba znalazła rozwiązanie... Ale tegl kwestia rozwiąże sie dopiero w trzeciej czesci
Kel:... Smiac sie czy płakać ?
*od czapy gada do sieboe* mam taki cudny rozdział do Kelly, ale wpierw trzeba w ogole turniej rozpocząć....
Meg: Ja to tam bd sama do końca świata i jeszcze dalej, więc u mnie luz
Kel: *ta sama minka co Meg wcześniej plus usmiech szatana*
Meg: O nieeeheeeeeheee
Kel: milcze jak zaklęta!
Meg: Kelllllyyyyyyy!
Kel: ^^"
Meg: Ugh, zapewne z Ursem będę się widzieć nie raz, ale nie wazta mi się z nim mnie spikiwać
Kel: z nim nie, prędzej z Renem... *unika beya*
*już śpi*
Meg: teraz sztuka bedzie ja jutro sciagnac z lozka...
Kel: wywiesimi jej marteczke os Kruka z wielkim napisem "wieze w ciebie" to powinna sie ruszyc
Meg: powinna
Kel: powinna
Sorki, że dopiero teraz kom
OdpowiedzUsuńMiju: Refleks szachisty
Ja: Ej
Hanako: Ma rację *dokonuje przeglądu broni*
Ja: O.O Hanako z tobą się dzieją dziwne rzeczy. Najpierw protestujesz przeciwko śmierci Nero a teraz zgodziłaś się z Miju a ty tego nigdy nie robisz.
Hanako: 1. To było po to byś deprechy nie dostała
2. Zgodziłam się z Miju, ponieważ miała rację.
Beta: Ale fajnie kolejny informatyk
Miju: Super....
Akana: Miju i laptopy się nie lubią. Nie ma to jak przegrzać laptop.
Miju: Nie sądziłam, że się przegrzeje
Hanako: Cóż tak też można. *ostrzy kosę* Asha jutro wywiadówka
Ja: Której się już nie boję. Hanako jest noc. Jakim cudem ty wygrywasz?
Hanako: *upada na kolana* po coś to mówiła?
Miju: Viria zaczęła się rozkręcać
Rozdział super a teraz lecę coś napisać do siebie
Ren: Kim jest Nero??
UsuńMeg: *dlawi sie powietrzem*
Rey: Od razu z grubej rury
Meg: E, no to tak...
Ren: Twój chłopak?
Meg: *zdziela go w łeb* Ne! W życiu! To... taki mój nowy wróg którego mam ochotę zabić olowkiem
Ren: Co zrobił? Mam mu sprać dupę?
Meg: Dam se radę, wielki panie bohaterze *przedzeźnia się*
Spoko Miju, mnie nic co elektroniczne nie lubi, wiec nie jestes sama xD
Ren: przecież laptopy to nie sa jakieis machiny z kosmosu
Meg: Odezwał się ten, kto odkad skonczyl 2 lata siedzial z nosem w laptopie
Ren: i próbował cie nauczyć
Meg: czy dobrze pamiętam, że wtedy laptop wylądował za oknem...?
Ren: tak, dokladnie tak
Eh, tez chce cos napiaaaaaaaaaaac T^T
Hanako: Już ci wyjaśnie. Nero to bleyder, który zabił jej brata. Spokojnie Ren on ci jej nie odbije
UsuńJa: Dobra z tobą na pewno jest coś nie tak!
Hanako: Tia wmawiaj to sobie....*powoli zaczyna się dusić*
Miju: Viria przesadza
Ja: Nie
Viria: Matkoooo ale nudyyyyy. Potrzebuje walki z morderczymi bey'ami. Hanako przestań się opierać jak głupia!
Hanako: nn..nie
Beta: Wiesz nie którzy mają do tego talent inni nie
Sombra: Zgodzę się z tym
Ja: Sombra była umowa *wyrzuca ją* Nie ma to jak po wywiadówce Wawa
Ren: *skonfundowany*
UsuńMeg: Ja ci to wyjaśnię... kiedyś, a na razie zignoruj i idz spac! *wywala go do jego pokoju*
*skończyla ogladac Fate Zero* AAAAGH, mam taka wene do Meeeeeeg... a padam na twarz xd
Meg: To i lepiej bo po Fatcie zawsze masz do mnie durne pomysly - a durne w tym sensie ze omal przeznie nie gine
Bez przesady... *dyskretnym ruchem zakrywa notatki do Meg* oo, niwa postac czy cusik ;D
Kel: *siedzi cicho bo w kolko slucha endingu z fate'a*
Meg: spac dzieciarnia bo jutro szkoka! *wygania wszystkich do pokoi*
Hanako: co tu wyjaśniać? Nie był na tyle dobrym bleyderem by przeżyć i tyle
UsuńMiju: ty też w końcu twoje relacje i Viri nie są najlepsze
Hanako: bo bry by nie był potrzebny. Jedno cięcie kosą i po wrogu
Miju: yhym wątpie w to. Udowodnij
Hanako: jak -_-
Miju: Asha spać o 4 musisz wstać stolica wzywa
Ja: nie chce tak wcześnie
Meg: Aki wcale nie był taki słaby! Tylko czasem mocno się wahał... No i to ja go wtedy rozporoszyłam, więc prze...przegrał.
UsuńRey: Uważaj bo ci brat zza grobu wstanie i cię straszyć będzie
Ooo, 4 rano, brzmi znajomo...
Hanako: Był słaby pod względem umysłu i koncentracji. By walczyć z doświadczonymi mordercami trzeba być pod każdym stopniem rozwiniętym.
UsuńMiju: I mówi to osoba która walczy z bey'em
Hanako: Spokojnie. Jestem na tyle silna, że wygram
Miju: Ja jestem jednego ciekawa. Jak długo ci to zejdzie bo jak do ślubu i dalej to padne ze śmiechu
Hanako: Jakiego ślubu? Ja do końca życia zostane khoury.
Beta: Tym samym kiedyś Kai Miju nastraszyć chciał. Nie wyszło.
W tej Warszawie było lipnie. I to jeszcze jej obrzeża bardziej
Obrzeża Wawy, czyli moje wsie xD ja w piatek z klasa jade do Palacu Kultury na targii edukacyjne xd tak mi sie nie chceeee
UsuńKel: zwlaszcza ze pewnie sie zgubisz *dalej morfuje Vanesse wzrokiem*
*dalej buduje mur z poduszek*
Meg: Morderca powinien walczyc z innym morderca, a nie rzucac sie na Bogu winnych ludzi! *foch forever* ale ja juz go pomszcze...
Dobra, zabiera sie za rozdział; postanowienie tygodnia!! *biegnie po laptop, czekolade, ksiazke i sluchawki*
Kel: Taa...
Hanako:*zaczyna się śmiać* dobre porywasz się z motyką na Mont Everest
UsuńMiju: Ja już ciebie nie pojmuję
Ja: To było blisko autostrady chyba nieco obrzeża. Expo w galerii Ptak. Ja w tym tygodniu na bank nie napiszę rozdziału
Miju: *wyjmuje sztylet* mówiłaś coś?
*bawi się od 30 minut w Gimpie*
UsuńKel: No, mówiłam
Meg: A zaraz 7 część Star Warsów to nic nie napisze
Kel: *idzie po wygiętą łyżeczkę*
Meg: *biegnie po łopatę i worek*
*podejżliwy wzrok*
Gdzie 7 cz sw?!
UsuńHanako: Kell czy ona poszła zrobić to o czym myślę? Jak tak to robi wielki błąd.
Ja: pewnie to na Nesse
Hanako: Wolę pytać. Od razu taki świeżak ma iść na morderce. Aż mi jej troszkę szkoda
na TVN właśnie reklama xD
UsuńMeg: *upyha worek i łopatę za łóżko i szeptem do Hanako* Coś ty, taka porypana to nie jestem aby rzucać się na zawodowego mordercę (Valciria: Juz to zrobiłaś; cicho bądź, Valca!) to na Nessę, gdy dupy nie ruszy
Ej, napisałam już... eee, doba, może nie bd mówić xD
Kel: dokłądnie 26 słów w 35 minut
Egh, nie pomagacie
Kel: *wyciąga łyżeczkę*
Meg: *wyciąga łopatę*
*zabiera się za pisanie*
Hanako: o w morde jeża. Wysłałam brata by wyeliminował Nero.
UsuńMiju: What?!
Hanako: przez chwilę myślałam że serio poleciała *bierze kose i leci powstrzymać brata*
Ja: Jak Viria zacznie swoje to jej się nie uda
Miju: Asha oglądamy?
Ja: nie wiem
oglądaj, właśnie Szturmowcy gonią Rey i Finna, a BB8 mnie rozwala xD
UsuńKel: taka popylająca kuleczka
Meg: Ja ci mogę życyć tylko powodzenia Hanako, bo mnie Kelly nie chce puścicić!
Kel: Na pewną śmierć? W życiu! Siedzisz na tyłku i rysuj te znaczki naznaczonych, czy kogo tam, bo Nessie się do tego nie kwapi
Meg: *przygląda się pomazanej kartce* mam już 3 na 8! xD
Zaczynam oglądać. Byłam na premierze.
UsuńMiju: nie musisz już się bać Kelly. Hanako i Hirooki tam są
Hanako: *rzuca się na brata by nie atakował* odwołuje
Hirooki: HANAKO!!!! Serio! Zawsze chciałem morderce kaput *wraca zrezygnowany i smutny*
piona, też byłam! xD i nadal pamiętam wszystko, więc oglądam tylko jednym uchem dla Hana xd
UsuńMeg: *szybko wertuje notatki* Hirooki... hirooki... nie wiem czy Nessa nie ma podobnej postaci u siebie
Ne, u mnie jest Hiroki przez jedno O xD a może w ogóle jakoś inaczej się nazywał...
Kel: Jak ty się już we włąsnych postaciach gubisz to ja ci współczuję i nie widze ratunku. A Hirooki, biedaczek, chciał się tylko zabawić
Hanako:*trzyma go za bluze* poznajcie mojego starszego glupkowatego brata Hirooki. Jeśli ktoś chce go kaput lub będzie chciał to zezwalam
UsuńMiju:*uderza głową o poduche* jakim cudem on żyje. I jakim cudem Viria jeszcze nie....
Hanako:*wywrwca się* wyk....rakała...
Meg: *rzuca się do Hanako* fight, fight Hana!
UsuńKel: ja mogę!
Meg: ty to być wszystkich chłopaków wybiła, byle tylko Nessa cię z nikim nie spiknęła
Kel: skąd wiesz!?
Meg: siostrzany instynkt. Nessa, ruszaj teraz do mnie!
*rozkmina czy oglądać anime czy pisać*
Hanako:*przytomność straciła*
UsuńMiju: krucho to widzę
C3PO on to wszystko rozwali nawet przejmujący moment
Beta: Racja *hakuje dystemy firm*