Narrator
Siedziała na jednej
ze skrzyń, jakimi usłano jeden z miliona zaułków w Tokio. Machała powoli nogami
w powietrzu, nucąc pod nosem pierwszą lepszą piosenkę, która wpadła jej do
głowy. Nikły promień wydobywający się z ulicznej latarni padał na trzymany
przez nią mały dysk i rozświetlał, otaczający ją mrok. Nie przejmowała się tym,
iż niedługo wybije 23, a ona sama szwęda się po mieście. W mieszkaniu dwie
przecznice stąd i tak nikt nie czekał, nikt się nie martwił...
Mocniej
ścisnęła bey'a, uśmiechając się lekko, ale ani krzty wesoło.
– Czemu dzisiaj przegraliśmy? – mruknęła
zapewne do dysku, bo nikogo innego nie było w pobliżu. Nikt, nic, jej nie
odpowiedział. – Przecież tyle trenowaliśmy... No czemu... To takie nie fair!
Prawda, Anguis?
Bestia nie odezwała się ani słowem. Stephanie Brown westchnęła głośno i
zeskoczyła na ziemię, wzniecając obłoczek kurzu. Spojrzała w niebo,
poprzetykane tu i ówdzie gwiazdami, wyłaniającymi się zza granatowych
obłoków.
– Ale
nie ma tego złego, co by da dobre nie wyszło – odezwała się, a uśmiech znów
zagościł na twarzy. Opuściła wzrok na bey'a. – Braciszek i tak będzie z nas
dumny, wiem to. Myślisz, żeby powiedzieć mu o naszych spostrzeżeniach? Bo chyba
pora do niego wrócić...
Tak jak poprzednio, tak jak tydzień temu, dwa tygodnie temu i miesiąc
temu, nie uzyskała odpowiedzi. Niezrażona schowała Anguisa do pudełeczka i
wychodząc z zaułka, wyciągnęła telefon. Powoli wstukała numer, zmierzając w
stronę mieszkania.
Jeden sygnał...
Dwa sygnały...
Trzy sygnały...
Cztery....
Wybrała ponownie numer, przeskakując z jednej plamy światła do
drugiej.
Po
kilku próbach wreszcie udało jej się dodzwonić.
– Czego? – Przywitał ją oschły, męski
głos.
– Cześć
braciszku! – zawołała, wyraźnie uradowana. – Obudziłam cię? – spytała, lekko
skruszonym tonem, przykładając palec do policzka.
– Nie –
odparł po chwili chłopak, tym samym zimnym i totalnie objętym tonem. – Ale mam
nadzieję, że masz dobry powód skoro dzwonisz.
– Hai!
Udało mi się zawalczyć z Megi-chan!
– I?
– No nie
wygrałam... Ale jej Bestia faktycznie jest wspaniała – westchnęła rozmarzonym
głosem – jak i wyjątkowa, na ten twój sposób. Tylko jest jeden problem, bo Megi
nie jest pierwszą lepszą bleyderką i szybko z nią nie wygrasz.
– Wiem o
tym – syknął rozmówca – masz mnie za idiotę?
– Nie,
skąd!
– Dobra,
to wszystko, bo mam z chłopakami jeszcze parę spraw do załatwienia.
– Mogę do
ciebie przyjechać? – zapytała szybko nim się rozłączył.
Cisza.
–
Nie.
–
Dlaczego, braciszku?
– Mam
dużo spraw.
– A ja
mam dość siedzenia sama w Tokio! Chcę dołączyć do twojej drużyny, proszę!
Znowu milczenie po drugiej stronie.
– Egh. Nie
przestaniesz mi truć głowy… Dobra, możesz przyjechać do Rock City, ale od razu
mówię, że chłopacy nie będą z tego faktu zadowoleni.
– Oj tam,
oj tam, dam sobie radę. Dziękuję!
Chłopak
dawno się rozłączył.
– Słyszałeś,
Anguis, wracamy do braciszka! – zawołała, wyciągając bey'a i tuląc go do
piersi. Zero odzewu. Tym razem jej to nie zraziło. Dopięła swego, dobrze się
spisała i wreszcie wyrwie się z tego zatłoczonego miasta! Ale to nie znaczy,
nie, nie, że odpuści Megan-chan. Odkryła zalążek tej specyficznej góry lodowej
i nie ma zamiaru się wycofywać; będzie brnęła dalej, aż braciszek ją
zaakceptuje, a ona zdobędzie dla niego to, czego on pożąda.
♧~♧~♧
Megan
Na początku myślałam, że nie zasnę z powodu Stephanie i ogólnie
Wojny. Jak się jednak okazało zapomniałam o różowowłosej Brown, zapomniałam o
spotkaniu z Zabójcą i moim udziale w wojnie, w momencie spotkania Rena i od
tamtej pory nie wspomniałam o nich w myślach ani razu. Teraz, co innego
stwierdziło, że zabawi się moją głową.
Nawet po tym, jak Ren już wyszedł, nadal do mnie nie docierało, że on jednak żyje.
Nie chciałam go nawet wypuścić z mieszkania, a jak już to jechać z nim do
wynajmowanej chwilowo kawalerki, aby po drodze coś go nie potrąciło albo nie
zabrało (taki na przykład chodzący szkielet z kosą), ale jakoś mnie przekonał
do zostania w domu.
– Od was do mnie będzie,
co najmniej półtorej godziny drogi, w jedną stronę – oznajmił, a mi mina zżędła na myśl o
przeszło trzy godzinnej podróży autobusem, po ciemku, w zimno.
Zostałam w domu, ale wzięłam od niego numer telefonu i teraz
czekałam na wiadomość od Rena w stylu: „Żyję,
dojechałem”.
Od jego wyjścia minęła godzina, więc jeszcze przez pół nie zasnę
od nadmiaru emocji. Tych dobrych, jak i złych.
Leżałam na kanapie z nogami na kolanach Rey. Makimoto uznała, że
potowarzyszy mi w czuwaniu i znalazła jakiś pierwszy lepszy film w
telewizji. Hidalgo, ocean ognia, czy coś takiego. Akcja opiera się ogólnie na konnym wyścigu
przez Saharę; główny bohater i jego pełnej krwi mustang wzięli w tym udział, bo
jeździec chciał sobie coś udowodnić, nie wiem do końca co, gdyż oglądałam tylko
jednym okiem, a drugim wodziłam po zamazanej przez ołówek kartce.
W Kagutsu znajduje się mój grób. Nie byłam tam, ani razu od jej
zniszczenia; nie odczuwałam takiej potrzeby. Teraz tym bardziej – nie uśmiecha mi się wejść tam i spoglądać
na płytę z moim imieniem i nazwiskiem. Jednak wyobraźnia zrobiła to za mnie.
– Co tam rysujesz?
Na standardowe pytanie Rey zareagowałam odruchowo – przewróciłam szybko kartkę i przycisnęłam
szkicownik do piersi.
– Nic – odparłam najpewniej jak umiałam. – Zwykłe szkice, nic więcej.
Rey przekrzywiła lekko głowę, wspierając się na moich kolanach.
Kochane programy, jak zwykle wrzuciły reklamę w najgorszym momencie – tutaj akurat, gdy główni bohaterowie
utknęli w burzy piaskowej i nie wiadome było, czy przeżyją.
– Jasne, jasne, pokazuj – zażądała, celując we mnie solonym
paluszkiem.
Westchnęłam i po chwili namysłu odwróciłam w jej stronę zeszyt.
– O, Hidalgo – gwizdnęła, widząc rysunek, galopującego,
łaciatego mustanga z rozwianą grzywą. – Ładny.
– Ta, uważaj, bo uwierzę;
nie umiem rysować zwierząt.
– To pokazuj, co jest na
drugiej stronie.
Prędko zabrałam szkicownik.
– Nic tam nie ma.
– Widziałam fragment,
pokaż!
Energicznie pokręciłam głową i to był błąd. Meg, ty idiotko,
właśnie zdradziłaś, że coś tam jednak jest!
– Pokazuj albo przejdę do
brutalniejszych środków. - Sięgała już po poduszkę.
– Nie – upierałam się, zagłębiając w oparciu
kanapy w nadziei, że mnie pochłonie, jak wszystkie moje gumki do ścierania.
– Sama się prosiłaś!
Mój krzyko-śmiech rozniósł się po całym salonie, gdy wybiła 22, a
Rey rzuciła się na mnie z zamiarem zabrania zeszytu. Rozegrała się już nie wiem
która walka, jaką znowu kreteńsko przegrałam. Rey znała wszystkie moje słabe
punkty, co szczętnie wykorzystała i po piętnastu minutach wyrwała mi
szkicownik. Rozsiadła się na kanapie, trzymając mnie na odległość nogi.
– Co my tu mamy...
– Twoje życie już nigdy
nie będzie takie samo po obejrzeniu tego! – spróbowałam ostatniej deski ratunku,
próbując dźgnąć ją ołówkiem.
Jej mina zasadniczo zżędła po zobaczeniu najnowszego dzieła spod
mojego ołówka.
– Mówiłam – burknęłam, siadając obok niej.
– Świetne, jak zwykle, ale
czemuż znowu mroczne!?
Wyrwałam jej zeszyt i położyłam na kolanach. Wbiłam wzrok w zamazaną
czarnymi kreskami kartkę – na
pierwszym planie linie układały się w pukiel włosów i fragment twarzy
dziewczyny. Nic niezwykłego, dopóki nie spojrzy się na dalszy plan. Bezimienna
spoglądała na grób usytuowany pod koroną uschniętego dębu; niektóre jego liście
opadły na porysowaną płytę nagrobną. Zwiędła trawa kłaniała się w stronę grobu,
a przycupnięty na krzyżu anioł smutnymi oczami wpatrywał się w napis,
ochraniając go swoimi skrzydłami, po których spływały kropelki krwi.
Zamaszystym ruchem zamknęłam szkicownik, a sekundę później telefon
zabrzęczał na stoliku.
„Żyję” – brzmiała wiadomość od Rena.
Do: Ren *-*
22:48
„Dumna jestem ^^”
Od: Ren *-*
22:48
" Cały i zdrowy; możesz iść lulu ;*"
Uśmiechnęłam się mimowolnie pod nosem i szybko odpisałam.
Do:
Ren *-*
22:49
"I tak zapewne nie zasnę jeszcze przez dwie godziny z tych wrażeń ;P"
Położyłam
telefon na brzuchu i westchnęłam głośno.
– Jeszcze nigdy nie
widziałam, żebyś tak szczerzyła się do telefonu – zagaiła Rey, pogłaśniając telewizor.
Reklamy przeminęły, film na nowo ruszył.
– To teraz możesz się
napaczać, bo z Renem tak mam.
– Mam być zazdrosna?
– Skądże!
– Do tej pory byłam twoją
jedyną przyjaciółką.
– Ale Ren jest przyjacielem.
– Gejem?
Zakrztusiłam się śliną, przez co musiałam usiąść prosto.
– Skąd taki pomysł!? – pisnęłam.
Wzruszyła ramionami.
– W filmach i książkach
właśnie tak bywa, że są dwie psia-psi i jeden chłopak, zazwyczaj homo.
– Za dużo fanficów Rey, o
wiele za dużo –
szturchnęłam ją w ramie, szczerząc się jeszcze bardziej.
– Przedawkowałaś
Marsjanki, bo się tak szczerzysz?
Wybuchłam śmiechem na jej stwierdzenie i wzięłam do ręki telefon.
Od:
Ren *-*
O 22:52
"Nie wiem jak ty, ale ja raczej usnę nawet na stojąco"
Do:
Ren *-*
O 22:53
"To dobrej nocki życzę"
Odpowiedź
nie nadeszła, więc zapewne faktycznie usnął. Eh, cały Ren... Nic a nic się nie
zmienił. Na szczęście. Uwielbiałam jego charakterek i osobowość, i ogólnie cały
jego majestat. Z nikim nie dogadywałam się tak dobrze jak z Hisamą, nie licząc
rodzonego brata i oczywiście Rey. Nasze matki zapoznały nas ze sobą, podczas
sobotniej kawki, gdy ja dopiero, co zaczęłam mówić. I co się okazało? Megi
znalazła swojego pierwszego BFF!
Jakoże mieszkaliśmy dziesięć metrów od siebie widywaliśmy się
codziennie. I tak przez pięć lat, aż do dnia, gdy Kagutsu się nie sfajczyło. A
spłonęło, przez co? Durną Pieczeń Początku, czy jak to się tam zwie!
Pieczęć – skorygowała Valciria.
No to Pieczęć, jeden pies!
– Ren jakoś cudownie się pojawił, nie
uważasz? – Po chwili załapałam, że
Rey wyraziła to samo przypuszczenie, co Valciria sekundę wcześniej.
Oderwałam wzrok od sufitu i przeniosłam na przyjaciółkę.
– Ty serio jesteś
zazdrosna! – zawołałam tryumfalnie.
– Nie jestem! – zapewniła, ale i tak jej nie uwierzyłam.
– Ktoś jest zazdrosny;
nanananaaaana. –
Rozpędzona poduszka zamknęła mi buzię.
– Nie jestem – powtórzyła – tylko dziwię się, że wyrósł tak nagle,
ot, jak spod ziemi.
– Czysty przypadek!
– zawołałam, ściskając
poduszkę.
– I mówi to osoba, która
nie wierzy w przypadki –
prychnęła Makimoto, splatając ręce na piersiach i wyglądając przez okno.
Uśmiech mi trochę zżędła. Przyznaję, na początku też wydawało mi
się to podejrzane, ale wszystkie fakty się zgadzały, a Ren nigdy by mnie nie
okłamał. Zresztą, jaki miałby w tym cel?
Objęłam przyjaciółkę i wtuliłam się w jej ramię, absorbując
ciepło. Westchnęłam głośno.
– Nie popadaj w paranoję – zaczęłam optymistycznie. – Zdaje ci się, bo jesteś przewrażliwiona
przez tą całą wojnę. Może to nie był przypadek, że się spotkaliśmy tylko...
– Przeznaczenie? – Mogłam iść o zakład, że na jej twarzy
znów pojawił się uśmiech.
Usiadłam prosto, odgarniając do tyłu włosy. Chyba kiedyś muszę je ściąć,
bo sięgają mi prawie do pasa.
– Haha, zabawne – udałam śmiech. – Ren to dobry chłopak, musisz go tylko
lepiej poznać.
– Mam taką nadzieję; już
tworzę listę pytań do niego, wiesz, żeby go sprawdzić.
Ściągnęłam brwi, w duchu przeczuwając, co Rey planuje.
– Czy ty... – zaczęłam niepewnie, sadowiąc się na
oparciu kanapy.
Makimoto spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłam chytry
błysk. Czyli jednak.
– Nie! – krzyknęłam na cały głos. – Nawet nie próbuj nas swatać! – ryknęłam, widząc, że właśnie o to jej
chodzi i zapewne przyprawiając o zawał sąsiadów z dwóch najbliższych pięter. – Nie, słyszysz!? Nie, nie, nie, nope,
nein, nie, nie i nie! To tylko...
– Przyjaciel! – dokończyła, biegnąc po notatnik. – Jak w tych romansach, ah, to będzie
cudowny temat!
– Reeeeeeeeeeey! – wrzasnęłam, rzucając się w pościg, ale
zdążyła zatrzasnąć mi drzwi przed nosem. – Otwieraj! I nie waż mi się nic takiego
insynuować!
Chyba zapomniałam o jednej rzeczy – Rey posiadała wybujałą wyobraźnię,
głównie, dlatego, że kiedyś chciała napisać własną książkę, a ja byłam jej
chodzącą inspiracją, np. jak teraz. Ale to nie ma prawa ujrzeć światła
dnia! Moje życie to zagrawa na słabą tragedię, a nie romansidło!
♧~~♧~~♧~~♧
Znowu brak dobitnego zakończenia xD i brak weny na podsumowanie; chyba na dziś wyczerpałam limit. Jak widać rozdział przegadany i w zasadzie nic nowego nie wnosi, ale jak wiadomo przez takie też trzeba przebrnąć. Wog info dnia! Jestem taka mądra, że zapomniałąm o tym fragmencie ze Steohanie co jest w 21 na początku; bo on miał iść na koniec do 20... ale gdzieś zagubiłam ten fragment i no jest tera
to tyle
Czymajcie się
~D_Ness~
No no ciekawie
OdpowiedzUsuńMiju: Za dużo się Rey naoglądałaś. Żyj prawdziwym życiem.
Hanako:*budzi się* matko jak ja nienawidzę nocy
Miju: Meg o jakiego kosciotrupa z kosą ci chodzi.
Hanako: Gdzie kosa? Jak kosa to może krewny. Albo katana. A nue z kataną odwołuje to kiedyś trochę.
Miju:.....z tego co wiem to Viria walczy kosą
Hanako: Na bank to nie rodzina
Meg: szkielet + kosa = upersonifikowana Śmierć
UsuńCzyli za dużo baroku i gotyku, wybacz xd
Meg: Mówiłam żebyś tyle tych durnot nie oglądała i nie czytała!
Rey: *prycha pod nosem* skrzywienie zawodowe
*z sykiem wciąga powietrze, podnosząc wzrok znad ksiąźki*
Meg: Kelly kryj się
KEEEEEEELLYYYYYYYYYY! *dopada ją za nim zdazyla wyskoczyc przez okno* kup mi takie pieski, kup!
Kelly: *zerka w ksiazke* dwa piekielne ogary, sięgające do piersi dorosłego mężczyzny i ważace 200 kilo?
Hai, hai!
Meg: Mamy juz jednego demona, a dwa ogary służące Władvy Podziemi nie są nam potrzebne. chociaż... *teorie spiskowe* może zjedzą tego szczeniaka!
Aż mi się zachciało stworzyć takie dwa bey'e xd
Meg: Już nie do mnie! Masz jeszczw historię Rin i Ayano w planach co do Beyblade
*intwnsywnie myśli*
Miju: Aaa a ja myślałam, że o coś innego chodzi
UsuńCała ekipa: Ayano z Yandere?!
Hanako: Wielkie i halo
Beta: Rey ale Meg dobrze mówi
Miju: Kelly nie kupuj to może być koszmar
Ja: Matko jakie one piękne
Hanako: To my mamy demona pod inną postacią i nazywa się Viria. Macie jakiś pomysł na jej zniszczenie? Chętnie wysłucham
Meg: *chwila zastanowienia* to była Ayano, czy jakoś inaczej?
UsuńKelly: *wertuje notatki Nessy* nope, Sheere! Albo Hotaru. Albo Ayano. No, Nessa jeszcze nie wie.
Sheere Hotaru Ayano Nakijama! I problem z głowy xD
Kel&Meg: -.-"
No co? Ładnie brzmi
Meg: A ja mam tylko jedno imię!
Jeszcze pseudnonim!
Meg: Którego nie cierpię!
Rey: Niech mówi co chce, ja i tak ją będę swatać z Renem, jeśli gościu mi do gustu przypadnie
Ren: *zaciągnięty przez Nesse do komentarza* czyli mam się bać?
Meg: *wymienia porozumiewawcze spojrzeia z Kelly i Rey* Yep.
Czyli ktoś jednak podziela moje zdanie że te piekielne ogary są piękne!? Taaak, bd zbierac na nie kasę! Zwlaszcza ze potrafią ladnie zjadac tostery i mikrofalówki, więc z ludźmi tez nie powinno być problemu
Meg: najczesciej Bestie niszczy się po zniszczeniu bey'a, lub na odwrót... chociaż z mrocznymi bey'ami bywa ciężej, ale niech może Pachet i jeszcze parę silmych beyi połącz siły i wpiernoczy Virii, najlepiej w dzień aby była najsłabsza!
Kel: Optymizm zbytni ci się udzielił
Meg: Weź jak czytałam co Nessa wymyśliła za 5 rozdziałów u mnie to mam ochotę skoczyć z krawężnika...
Nie spojleruj!
Meg: Nawet nie zaczęłam!
Masz to w genach więc ciiiiiiichoszaaaa
Hanako: Ciężko z tym może być. Może i w dzień jej moc próby kontroli na de mną jest niemożliwa, ale ciągle jest silna. Jeszcze nie znam pełni jej możliwości. Słyszałam, ze wytwarza ona pewnego rodzaju slugusy
UsuńMiju: Popierniczony z niej bey wytwarza sobie sługusy. To ile ona ma siły
Hanako: niewiem.
Beta: Rey daj spokój ze swataniem
Miju: zgadzam się
Meg: NEROOOOOOOOOO! Gnoju jeden, znalazłam dla twojego bey'a narzeczoooooną! Też umie wytwarzać jakieś świństwa, które chcą ludzi zabić *unika miecza i ostrch kłów* Nessa, też chce jakichś mieczyk! *^*
UsuńCierpliwości... *stara się uczyć*
Rey: *smutna mordka* no doblaaa
Meg: zwycięstwo! ^^
Hanako: Meg o co ci chodzi
UsuńViria: Dobra ona na pewno jest porąbana
Hanako:*wyjmuje kose* Viriaaaaa
Viria: Hanako *za nią pojawiają się łańcuchy, które duszą Hanako*
Miju: We are the champion my fiends*śpiewa dalej*
Meg: Ano o to, że Rabou też jakieś sługisy czy coś w ten desen umie wytwarzać; co wy taci nie kumaci?
UsuńKel: Bo gadasz szyfrem
Rey: Bo gadasz głupoty
Bo jutro szkoła
Kel: bo masz dziwny humor
Rey: Bo większośc osob irytujesz
Bo jutro poniedzialek
Meg: dobra, dobra, już, dotarło! Uwazaj Nessa bo bardziej sie wypalisz *dostaje poduszką*
Kel: Miju ma dobry humor w takiej chwili?
Viria: Rabou...żadne dla mnie wyzwanie. Pewnie to jakiś słabiak.
UsuńHanako: *patrzy z politowaniem na Virię* Wątpię, że dasz sobie radę
Viria: *wkurzona* dawać go tutaj pokonam go !
Hanako: Yyyyy raczej nie
Miju: Wiesz dlaczego? Bo Asha nie ma mufina i chodzi smutna
Ja: Chce mufiny
Miju: Dopiero jutro. Przynajmniej rozdział napisałaś
Ja: Co do szablonu tutaj to na razie prace stoją bo nie mam dobrych zdj. Jak byś miała to mogła byś podesłać na hg?
Meg: Rabou cos mi sie zdaje ze to wcale nie jest taka latwa Bestia... Ale za to stara jak swiat!
UsuńRen: ale pewnie za to mocno doswiadczona w zabijaniu
Meg: spec sie odezwal, jak ty w ogole sie nie interesujesz Beyblade!
Ren: ale to na logike, ze im starszy tym silniejszy bo bardziej doswiadczony
Meg: *pod nosem* zabic Bleydera i bedzie prościej
*zgina i prostuje reke* ledwo dyszęęę, potrzebuje czekoladyyyyy
Kel: 3 apulki krwi to nic takiego
Jeszcze te durne autobusy! Mam dobre checi i chce pójść do szkoly, aby zaliczyć hiszpana i miec z glowy, a tu co? Mamy na druga zmiane, czyli na 12 a ja ostatni autobus mam o 9! A dymac rowerem 8 km nie zamierzam, zwlaszcza ze rano jest juz na minusie. Ugh, czyli leze i nic nie robie bo po morfologii jak zawsze nie mam na nic sily; świetnie, czyli dzien stracony! *foch na caly swiat* *odpala Pintenrest* dobra. To jak znajde jakies zdjatka to ci podesle, bo w sumie mam pare, a i tez chyba tytul mnie znudzil, wiec pomysle jeszcze nad innym cytatem (mam z 10 ale i tak nie moge sie zdecydować xd)
Viria: Na pewno nie tak silny jak ja. Mam więcej zdolności. Łatwy przeciwnik
UsuńPachet: Rabou jest młody. Ja jewtem o wiele starsza
Miju: Jak ty panowanie prawie wszystkich faraonów widziałaś
Udusze wychowawczyni. Wnerwia mnie jak zwykle. Ta baba jest chora ba umyśle.
weszłam na pocztę i akurat w tym samym momencie przyszło powiadomienie o nowym komie na Beyblade xD
UsuńKel: O twoja klasa dopiero co skończyła lekcje
weź, jutro muszę już iść do szkołyyyyy.
Meg: *nie wie co zrobić ze swoim życiem więc bazgrze po kartce* Od 11:05 do 14:25 więc nie marudź
jak tak słucham co ludzie gadają, to jak na razie tylko moja wychowawczyni wydaje się być normalna O.o
Kel: spoko, z anioła zrobi się demon, gdy dowie się że jednak nie możesz jechać w piątek na targi, a już masz bilet
heh, muszę się na tą rozmowę przygotować... jakbym nie przeżyłą to wiece co robić
Kel: sprzedać kolekcję książek
Meg: rozbić skarbonke
Kel: wybrać kasę z konta
Meg: sprzedać tablet i telefon
Kel: wyjechać na Hawaje
...........
Jenn: Przeczytałam i uznałam, że ta różowa serio jest jakaś tępa. Yuka, oficjalnie jesteś jedyną mądrą osobą z różowymi włosami!
OdpowiedzUsuńJess: No i Stella! Nie obrażaj mojej przyszłej projektantki, onee-chan!
Jenn: a i Rey, hamuj emocje, opanuj macicę, bo widzę drugiego Gingę i mam ochotę zwrócić obiad
Izumi: *w fartuszku i białej chustce przewiązanej przez głowe* Jeszcze nie jadłaś
Jenn: *z poker facem strzela mu kilka fotek* A ty Meg masz jakiś kompleks z tymi obrazkami. Przecież ładnie malujesz
*podziwia swojego bisha otoczona serduszkami*
Ekipa: Oho...
Czekamy na next!
*tuli Meg* biedne dziecko, ma to po mnie xD
UsuńKel: *szuka wifi* co za zadupie! Wedlug mnie to w realiach anime różowewłosy odpowiadają chorobie zwaną Blondynizmem, na które chorują osobniczki z tymże kolorem kłaków (bez obrazy Yuka; jak juz Jenn wspomniała, chyba jestes wyjatkiem)
Meg: *klnąc pod nosem biegnie za szczeniakiem, który zwiał z zagrody*
Mówiłam żebyśmy kupiły te piekielne ogary! Teee... *słodki głosik* Jennyyyy, nie macie tam w Piekle jakichś 2 metrowych, 200-kilowych piesełóóóoóoow?
Kel: Przydadzą się gdy nie bedziesz chciała pposa
*gryzie ołówek* No, a powoli się wypalam co do Beyblade...
Kel: Czyli tradycyjnie
E no!
Kel: idź się ucz a nie narzekasz!
*mruczy pod nosem, zastanawiając się czy klasa bd chviała ją zabić za akcje na poprzedniej geo*