piątek, 17 listopada 2017

Rozdział 21: ♧ Niezapełnione groby świecą pustkami; a bóg śmierci czeka na ich zapełnienie ♧


Narrator 

   Siedziała na jednej ze skrzyń, jakimi usłano jeden z miliona zaułków w Tokio. Machała powoli nogami w powietrzu, nucąc pod nosem pierwszą lepszą piosenkę, która wpadła jej do głowy. Nikły promień wydobywający się z ulicznej latarni padał na trzymany przez nią mały dysk i rozświetlał, otaczający ją mrok. Nie przejmowała się tym, iż niedługo wybije 23, a ona sama szwęda się po mieście. W mieszkaniu dwie przecznice stąd i tak nikt nie czekał, nikt się nie martwił...
    Mocniej ścisnęła bey'a, uśmiechając się lekko, ale ani krzty wesoło. 
  –  Czemu dzisiaj przegraliśmy? – mruknęła zapewne do dysku, bo nikogo innego nie było w pobliżu. Nikt, nic, jej nie odpowiedział. – Przecież tyle trenowaliśmy... No czemu... To takie nie fair! Prawda, Anguis? 
   Bestia nie odezwała się ani słowem. Stephanie Brown westchnęła głośno i zeskoczyła na ziemię, wzniecając obłoczek kurzu. Spojrzała w niebo, poprzetykane tu i ówdzie gwiazdami, wyłaniającymi się zza granatowych obłoków. 
  – Ale nie ma tego złego, co by da dobre nie wyszło – odezwała się, a uśmiech znów zagościł na twarzy. Opuściła wzrok na bey'a. – Braciszek i tak będzie z nas dumny, wiem to. Myślisz, żeby powiedzieć mu o naszych spostrzeżeniach? Bo chyba pora do niego wrócić...
   Tak jak poprzednio, tak jak tydzień temu, dwa tygodnie temu i miesiąc temu, nie uzyskała odpowiedzi. Niezrażona schowała Anguisa do pudełeczka i wychodząc z zaułka, wyciągnęła telefon. Powoli wstukała numer, zmierzając w stronę mieszkania.
   Jeden sygnał...
   Dwa sygnały...
   Trzy sygnały... 
   Cztery....
   Wybrała ponownie numer, przeskakując z jednej plamy światła do drugiej. 
   Po kilku próbach wreszcie udało jej się dodzwonić.
  – Czego? – Przywitał ją oschły, męski głos. 
  – Cześć braciszku! – zawołała, wyraźnie uradowana. – Obudziłam cię? – spytała, lekko skruszonym tonem, przykładając palec do policzka. 
  – Nie – odparł po chwili chłopak, tym samym zimnym i totalnie objętym tonem. – Ale mam nadzieję, że masz dobry powód skoro dzwonisz. 
   – Hai! Udało mi się zawalczyć z Megi-chan!
   – I? 
   – No nie wygrałam... Ale jej Bestia faktycznie jest wspaniała – westchnęła rozmarzonym głosem – jak i wyjątkowa, na ten twój sposób. Tylko jest jeden problem, bo Megi nie jest pierwszą lepszą bleyderką i szybko z nią nie wygrasz.
   – Wiem o tym – syknął rozmówca – masz mnie za idiotę? 
   – Nie, skąd!
   – Dobra, to wszystko, bo mam z chłopakami jeszcze parę spraw do załatwienia. 
   – Mogę do ciebie przyjechać? – zapytała szybko nim się rozłączył. 
   Cisza. 
   – Nie. 
   – Dlaczego, braciszku?
   – Mam dużo spraw.
   – A ja mam dość siedzenia sama w Tokio! Chcę dołączyć do twojej drużyny, proszę! 
   Znowu milczenie po drugiej stronie.  
   – Egh. Nie przestaniesz mi truć głowy… Dobra, możesz przyjechać do Rock City, ale od razu mówię, że chłopacy nie będą z tego faktu zadowoleni.
   – Oj tam, oj tam, dam sobie radę. Dziękuję! 
  Chłopak dawno się rozłączył. 
   – Słyszałeś, Anguis, wracamy do braciszka! – zawołała, wyciągając bey'a i tuląc go do piersi. Zero odzewu. Tym razem jej to nie zraziło. Dopięła swego, dobrze się spisała i wreszcie wyrwie się z tego zatłoczonego miasta! Ale to nie znaczy, nie, nie, że odpuści Megan-chan. Odkryła zalążek tej specyficznej góry lodowej i nie ma zamiaru się wycofywać; będzie brnęła dalej, aż braciszek ją zaakceptuje, a ona zdobędzie dla niego to, czego on pożąda. 


~~

Megan

    Na początku myślałam, że nie zasnę z powodu Stephanie i ogólnie Wojny. Jak się jednak okazało zapomniałam o różowowłosej Brown, zapomniałam o spotkaniu z Zabójcą i moim udziale w wojnie, w momencie spotkania Rena i od tamtej pory nie wspomniałam o nich w myślach ani razu. Teraz, co innego stwierdziło, że zabawi się moją głową. 
   Nawet po tym, jak Ren już wyszedł, nadal do mnie nie docierało, że on jednak żyje. Nie chciałam go nawet wypuścić z mieszkania, a jak już to jechać z nim do wynajmowanej chwilowo kawalerki, aby po drodze coś go nie potrąciło albo nie zabrało (taki na przykład chodzący szkielet z kosą), ale jakoś mnie przekonał do zostania w domu.
    Od was do mnie będzie, co najmniej półtorej godziny drogi, w jedną stronę oznajmił, a mi mina zżędła na myśl o przeszło trzy godzinnej podróży autobusem, po ciemku, w zimno.
   Zostałam w domu, ale wzięłam od niego numer telefonu i teraz czekałam na wiadomość od Rena w stylu: „Żyję, dojechałem”.
   Od jego wyjścia minęła godzina, więc jeszcze przez pół nie zasnę od nadmiaru emocji. Tych dobrych, jak i złych.
   Leżałam na kanapie z nogami na kolanach Rey. Makimoto uznała, że potowarzyszy mi w czuwaniu i znalazła jakiś pierwszy lepszy film w telewizji. Hidalgo, ocean ognia,  czy coś takiego. Akcja opiera się ogólnie na konnym wyścigu przez Saharę; główny bohater i jego pełnej krwi mustang wzięli w tym udział, bo jeździec chciał sobie coś udowodnić, nie wiem do końca co, gdyż oglądałam tylko jednym okiem, a drugim wodziłam po zamazanej przez ołówek kartce.
   W Kagutsu znajduje się mój grób. Nie byłam tam, ani razu od jej zniszczenia; nie odczuwałam takiej potrzeby. Teraz tym bardziej nie uśmiecha mi się wejść tam i spoglądać na płytę z moim imieniem i nazwiskiem. Jednak wyobraźnia zrobiła to za mnie. 
    Co tam rysujesz? 
   Na standardowe pytanie Rey zareagowałam odruchowo przewróciłam szybko kartkę i przycisnęłam szkicownik do piersi.
    Nic odparłam najpewniej jak umiałam. Zwykłe szkice, nic więcej. 
   Rey przekrzywiła lekko głowę, wspierając się na moich kolanach. Kochane programy, jak zwykle wrzuciły reklamę w najgorszym momencie tutaj akurat, gdy główni bohaterowie utknęli w burzy piaskowej i nie wiadome było, czy przeżyją. 
    Jasne, jasne, pokazuj zażądała, celując we mnie solonym paluszkiem.
   Westchnęłam i po chwili namysłu odwróciłam w jej stronę zeszyt.
    O, Hidalgo gwizdnęła, widząc rysunek, galopującego, łaciatego mustanga z rozwianą grzywą. Ładny.
    Ta, uważaj, bo uwierzę; nie umiem rysować zwierząt.
    To pokazuj, co jest na drugiej stronie. 
   Prędko zabrałam szkicownik. 
    Nic tam nie ma.
     Widziałam fragment, pokaż! 
   Energicznie pokręciłam głową i to był błąd. Meg, ty idiotko, właśnie zdradziłaś, że coś tam jednak jest!
    Pokazuj albo przejdę do brutalniejszych środków. - Sięgała już po poduszkę.
    Nie upierałam się, zagłębiając w oparciu kanapy w nadziei, że mnie pochłonie, jak wszystkie moje gumki do ścierania. 
    Sama się prosiłaś!
   Mój krzyko-śmiech rozniósł się po całym salonie, gdy wybiła 22, a Rey rzuciła się na mnie z zamiarem zabrania zeszytu. Rozegrała się już nie wiem która walka, jaką znowu kreteńsko przegrałam. Rey znała wszystkie moje słabe punkty, co szczętnie wykorzystała i po piętnastu minutach wyrwała mi szkicownik. Rozsiadła się na kanapie, trzymając mnie na odległość nogi.
     Co my tu mamy...
    Twoje życie już nigdy nie będzie takie samo po obejrzeniu tego! spróbowałam ostatniej deski ratunku, próbując dźgnąć ją ołówkiem. 
   Jej mina zasadniczo zżędła po zobaczeniu najnowszego dzieła spod mojego ołówka.
     Mówiłam burknęłam, siadając obok niej. 
     Świetne, jak zwykle, ale czemuż znowu mroczne!?
    Wyrwałam jej zeszyt i  położyłam na kolanach. Wbiłam wzrok w zamazaną czarnymi kreskami kartkę na pierwszym planie linie układały się w pukiel włosów i fragment twarzy dziewczyny. Nic niezwykłego, dopóki nie spojrzy się na dalszy plan. Bezimienna spoglądała na grób usytuowany pod koroną uschniętego dębu; niektóre jego liście opadły na porysowaną płytę nagrobną. Zwiędła trawa kłaniała się w stronę grobu, a przycupnięty na krzyżu anioł smutnymi oczami wpatrywał się w napis, ochraniając go swoimi skrzydłami, po których spływały kropelki krwi. 
   Zamaszystym ruchem zamknęłam szkicownik, a sekundę później telefon zabrzęczał na stoliku.
   „Żyję” brzmiała wiadomość od Rena.


  Do: Ren *-*
  22:48
  „Dumna jestem ^^”


  Od: Ren *-*
  22:48
   " Cały i zdrowy; możesz iść lulu ;*"


  Uśmiechnęłam się mimowolnie pod nosem i szybko odpisałam.

Do: Ren *-*
22:49
"I tak zapewne nie zasnę jeszcze przez dwie godziny z tych wrażeń ;P"


Położyłam telefon na brzuchu i westchnęłam głośno.
  – Jeszcze nigdy nie widziałam, żebyś tak szczerzyła się do telefonu zagaiła Rey, pogłaśniając telewizor. Reklamy przeminęły, film na nowo ruszył.
  – To teraz możesz się napaczać, bo z Renem tak mam.
    Mam być zazdrosna?
    Skądże!
    Do tej pory byłam twoją jedyną przyjaciółką.
    Ale Ren jest przyjacielem.
   Gejem?
   Zakrztusiłam się śliną, przez co musiałam usiąść prosto.
    Skąd taki pomysł!? pisnęłam.
   Wzruszyła ramionami.
    W filmach i książkach właśnie tak bywa, że są dwie psia-psi i jeden chłopak, zazwyczaj homo.
    Za dużo fanficów Rey, o wiele za dużo   szturchnęłam ją w ramie, szczerząc się jeszcze bardziej.
    Przedawkowałaś Marsjanki, bo się tak szczerzysz?
   Wybuchłam śmiechem na jej stwierdzenie i wzięłam do ręki telefon.


Od: Ren *-*
O 22:52
"Nie wiem jak ty, ale ja raczej usnę nawet na stojąco"


Do: Ren *-*
O 22:53
"To dobrej nocki życzę"


Odpowiedź nie nadeszła, więc zapewne faktycznie usnął. Eh, cały Ren... Nic a nic się nie zmienił. Na szczęście. Uwielbiałam jego charakterek i osobowość, i ogólnie cały jego majestat. Z nikim nie dogadywałam się tak dobrze jak z Hisamą, nie licząc rodzonego brata i oczywiście Rey. Nasze matki zapoznały nas ze sobą, podczas sobotniej kawki, gdy ja dopiero, co zaczęłam mówić. I co się okazało? Megi znalazła swojego pierwszego BFF!
   Jakoże mieszkaliśmy dziesięć metrów od siebie widywaliśmy się codziennie. I tak przez pięć lat, aż do dnia, gdy Kagutsu się nie sfajczyło. A spłonęło, przez co? Durną Pieczeń Początku, czy jak to się tam zwie!
   Pieczęć   skorygowała Valciria.
   No to Pieczęć, jeden pies!
    Ren jakoś cudownie się pojawił, nie uważasz? Po chwili załapałam, że Rey wyraziła to samo przypuszczenie, co Valciria sekundę wcześniej. 
   Oderwałam wzrok od sufitu i przeniosłam na przyjaciółkę.
   Ty serio jesteś zazdrosna! zawołałam tryumfalnie.
   Nie jestem! zapewniła, ale i tak jej nie uwierzyłam.
   Ktoś jest zazdrosny; nanananaaaana. Rozpędzona poduszka zamknęła mi buzię.
   Nie jestem powtórzyła tylko dziwię się, że wyrósł tak nagle, ot, jak spod ziemi.
   Czysty przypadek!  zawołałam, ściskając poduszkę. 
   I mówi to osoba, która nie wierzy w przypadki   prychnęła Makimoto, splatając ręce na piersiach i wyglądając przez okno.
   Uśmiech mi trochę zżędła. Przyznaję, na początku też wydawało mi się to podejrzane, ale wszystkie fakty się zgadzały, a Ren nigdy by mnie nie okłamał. Zresztą, jaki miałby w tym cel?
   Objęłam przyjaciółkę i wtuliłam się w jej ramię, absorbując ciepło. Westchnęłam głośno.
  Nie popadaj w paranoję zaczęłam optymistycznie. Zdaje ci się, bo jesteś przewrażliwiona przez tą całą wojnę. Może to nie był przypadek, że się spotkaliśmy tylko... 
   Przeznaczenie? Mogłam iść o zakład, że na jej twarzy znów pojawił się uśmiech. 
  Usiadłam prosto, odgarniając do tyłu włosy. Chyba kiedyś muszę je ściąć, bo sięgają mi prawie do pasa.
   Haha, zabawne udałam śmiech. Ren to dobry chłopak, musisz go tylko lepiej poznać. 
    Mam taką nadzieję; już tworzę listę pytań do niego, wiesz, żeby go sprawdzić.
   Ściągnęłam brwi, w duchu przeczuwając, co Rey planuje.
    Czy ty... zaczęłam niepewnie, sadowiąc się na oparciu kanapy.
   Makimoto spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłam chytry błysk. Czyli jednak. 
   Nie! krzyknęłam na cały głos. Nawet nie próbuj nas swatać! ryknęłam, widząc, że właśnie o to jej chodzi i zapewne przyprawiając o zawał sąsiadów z dwóch najbliższych pięter. Nie, słyszysz!? Nie, nie, nie, nope, nein, nie, nie i nie! To tylko...
    Przyjaciel! dokończyła, biegnąc po notatnik. Jak w tych romansach, ah, to będzie cudowny temat!
    Reeeeeeeeeeey! wrzasnęłam, rzucając się w pościg, ale zdążyła zatrzasnąć mi drzwi przed nosem. Otwieraj! I nie waż mi się nic takiego insynuować!
    Chyba zapomniałam o jednej rzeczy   Rey posiadała wybujałą wyobraźnię, głównie, dlatego, że kiedyś chciała napisać własną książkę, a ja byłam jej chodzącą inspiracją, np. jak teraz. Ale to nie ma prawa ujrzeć światła dnia!  Moje życie to zagrawa na słabą tragedię, a nie romansidło!


   



♧~~♧~~♧~~♧ 
 
Znowu brak dobitnego zakończenia xD i brak weny na podsumowanie; chyba na dziś wyczerpałam limit. Jak widać rozdział przegadany i w zasadzie nic nowego nie wnosi, ale jak wiadomo przez takie też trzeba przebrnąć. Wog info dnia! Jestem taka mądra, że zapomniałąm o tym fragmencie ze Steohanie co jest w 21 na początku; bo on miał iść na koniec do 20... ale gdzieś zagubiłam ten fragment i no jest tera  
to tyle
Czymajcie się
~D_Ness~ 

14 komentarzy:

  1. No no ciekawie
    Miju: Za dużo się Rey naoglądałaś. Żyj prawdziwym życiem.
    Hanako:*budzi się* matko jak ja nienawidzę nocy
    Miju: Meg o jakiego kosciotrupa z kosą ci chodzi.
    Hanako: Gdzie kosa? Jak kosa to może krewny. Albo katana. A nue z kataną odwołuje to kiedyś trochę.
    Miju:.....z tego co wiem to Viria walczy kosą
    Hanako: Na bank to nie rodzina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meg: szkielet + kosa = upersonifikowana Śmierć
      Czyli za dużo baroku i gotyku, wybacz xd
      Meg: Mówiłam żebyś tyle tych durnot nie oglądała i nie czytała!
      Rey: *prycha pod nosem* skrzywienie zawodowe
      *z sykiem wciąga powietrze, podnosząc wzrok znad ksiąźki*
      Meg: Kelly kryj się
      KEEEEEEELLYYYYYYYYYY! *dopada ją za nim zdazyla wyskoczyc przez okno* kup mi takie pieski, kup!
      Kelly: *zerka w ksiazke* dwa piekielne ogary, sięgające do piersi dorosłego mężczyzny i ważace 200 kilo?
      Hai, hai!
      Meg: Mamy juz jednego demona, a dwa ogary służące Władvy Podziemi nie są nam potrzebne. chociaż... *teorie spiskowe* może zjedzą tego szczeniaka!
      Aż mi się zachciało stworzyć takie dwa bey'e xd
      Meg: Już nie do mnie! Masz jeszczw historię Rin i Ayano w planach co do Beyblade
      *intwnsywnie myśli*

      Usuń
    2. Miju: Aaa a ja myślałam, że o coś innego chodzi
      Cała ekipa: Ayano z Yandere?!
      Hanako: Wielkie i halo
      Beta: Rey ale Meg dobrze mówi
      Miju: Kelly nie kupuj to może być koszmar
      Ja: Matko jakie one piękne
      Hanako: To my mamy demona pod inną postacią i nazywa się Viria. Macie jakiś pomysł na jej zniszczenie? Chętnie wysłucham

      Usuń
    3. Meg: *chwila zastanowienia* to była Ayano, czy jakoś inaczej?
      Kelly: *wertuje notatki Nessy* nope, Sheere! Albo Hotaru. Albo Ayano. No, Nessa jeszcze nie wie.
      Sheere Hotaru Ayano Nakijama! I problem z głowy xD
      Kel&Meg: -.-"
      No co? Ładnie brzmi
      Meg: A ja mam tylko jedno imię!
      Jeszcze pseudnonim!
      Meg: Którego nie cierpię!
      Rey: Niech mówi co chce, ja i tak ją będę swatać z Renem, jeśli gościu mi do gustu przypadnie
      Ren: *zaciągnięty przez Nesse do komentarza* czyli mam się bać?
      Meg: *wymienia porozumiewawcze spojrzeia z Kelly i Rey* Yep.
      Czyli ktoś jednak podziela moje zdanie że te piekielne ogary są piękne!? Taaak, bd zbierac na nie kasę! Zwlaszcza ze potrafią ladnie zjadac tostery i mikrofalówki, więc z ludźmi tez nie powinno być problemu
      Meg: najczesciej Bestie niszczy się po zniszczeniu bey'a, lub na odwrót... chociaż z mrocznymi bey'ami bywa ciężej, ale niech może Pachet i jeszcze parę silmych beyi połącz siły i wpiernoczy Virii, najlepiej w dzień aby była najsłabsza!
      Kel: Optymizm zbytni ci się udzielił
      Meg: Weź jak czytałam co Nessa wymyśliła za 5 rozdziałów u mnie to mam ochotę skoczyć z krawężnika...
      Nie spojleruj!
      Meg: Nawet nie zaczęłam!
      Masz to w genach więc ciiiiiiichoszaaaa

      Usuń
    4. Hanako: Ciężko z tym może być. Może i w dzień jej moc próby kontroli na de mną jest niemożliwa, ale ciągle jest silna. Jeszcze nie znam pełni jej możliwości. Słyszałam, ze wytwarza ona pewnego rodzaju slugusy
      Miju: Popierniczony z niej bey wytwarza sobie sługusy. To ile ona ma siły
      Hanako: niewiem.
      Beta: Rey daj spokój ze swataniem
      Miju: zgadzam się

      Usuń
    5. Meg: NEROOOOOOOOOO! Gnoju jeden, znalazłam dla twojego bey'a narzeczoooooną! Też umie wytwarzać jakieś świństwa, które chcą ludzi zabić *unika miecza i ostrch kłów* Nessa, też chce jakichś mieczyk! *^*
      Cierpliwości... *stara się uczyć*
      Rey: *smutna mordka* no doblaaa
      Meg: zwycięstwo! ^^

      Usuń
    6. Hanako: Meg o co ci chodzi
      Viria: Dobra ona na pewno jest porąbana
      Hanako:*wyjmuje kose* Viriaaaaa
      Viria: Hanako *za nią pojawiają się łańcuchy, które duszą Hanako*
      Miju: We are the champion my fiends*śpiewa dalej*

      Usuń
    7. Meg: Ano o to, że Rabou też jakieś sługisy czy coś w ten desen umie wytwarzać; co wy taci nie kumaci?
      Kel: Bo gadasz szyfrem
      Rey: Bo gadasz głupoty
      Bo jutro szkoła
      Kel: bo masz dziwny humor
      Rey: Bo większośc osob irytujesz
      Bo jutro poniedzialek
      Meg: dobra, dobra, już, dotarło! Uwazaj Nessa bo bardziej sie wypalisz *dostaje poduszką*
      Kel: Miju ma dobry humor w takiej chwili?

      Usuń
    8. Viria: Rabou...żadne dla mnie wyzwanie. Pewnie to jakiś słabiak.
      Hanako: *patrzy z politowaniem na Virię* Wątpię, że dasz sobie radę
      Viria: *wkurzona* dawać go tutaj pokonam go !
      Hanako: Yyyyy raczej nie
      Miju: Wiesz dlaczego? Bo Asha nie ma mufina i chodzi smutna
      Ja: Chce mufiny
      Miju: Dopiero jutro. Przynajmniej rozdział napisałaś
      Ja: Co do szablonu tutaj to na razie prace stoją bo nie mam dobrych zdj. Jak byś miała to mogła byś podesłać na hg?

      Usuń
    9. Meg: Rabou cos mi sie zdaje ze to wcale nie jest taka latwa Bestia... Ale za to stara jak swiat!
      Ren: ale pewnie za to mocno doswiadczona w zabijaniu
      Meg: spec sie odezwal, jak ty w ogole sie nie interesujesz Beyblade!
      Ren: ale to na logike, ze im starszy tym silniejszy bo bardziej doswiadczony
      Meg: *pod nosem* zabic Bleydera i bedzie prościej
      *zgina i prostuje reke* ledwo dyszęęę, potrzebuje czekoladyyyyy
      Kel: 3 apulki krwi to nic takiego
      Jeszcze te durne autobusy! Mam dobre checi i chce pójść do szkoly, aby zaliczyć hiszpana i miec z glowy, a tu co? Mamy na druga zmiane, czyli na 12 a ja ostatni autobus mam o 9! A dymac rowerem 8 km nie zamierzam, zwlaszcza ze rano jest juz na minusie. Ugh, czyli leze i nic nie robie bo po morfologii jak zawsze nie mam na nic sily; świetnie, czyli dzien stracony! *foch na caly swiat* *odpala Pintenrest* dobra. To jak znajde jakies zdjatka to ci podesle, bo w sumie mam pare, a i tez chyba tytul mnie znudzil, wiec pomysle jeszcze nad innym cytatem (mam z 10 ale i tak nie moge sie zdecydować xd)

      Usuń
    10. Viria: Na pewno nie tak silny jak ja. Mam więcej zdolności. Łatwy przeciwnik
      Pachet: Rabou jest młody. Ja jewtem o wiele starsza
      Miju: Jak ty panowanie prawie wszystkich faraonów widziałaś

      Udusze wychowawczyni. Wnerwia mnie jak zwykle. Ta baba jest chora ba umyśle.

      Usuń
    11. weszłam na pocztę i akurat w tym samym momencie przyszło powiadomienie o nowym komie na Beyblade xD
      Kel: O twoja klasa dopiero co skończyła lekcje
      weź, jutro muszę już iść do szkołyyyyy.
      Meg: *nie wie co zrobić ze swoim życiem więc bazgrze po kartce* Od 11:05 do 14:25 więc nie marudź
      jak tak słucham co ludzie gadają, to jak na razie tylko moja wychowawczyni wydaje się być normalna O.o
      Kel: spoko, z anioła zrobi się demon, gdy dowie się że jednak nie możesz jechać w piątek na targi, a już masz bilet
      heh, muszę się na tą rozmowę przygotować... jakbym nie przeżyłą to wiece co robić
      Kel: sprzedać kolekcję książek
      Meg: rozbić skarbonke
      Kel: wybrać kasę z konta
      Meg: sprzedać tablet i telefon
      Kel: wyjechać na Hawaje
      ...........

      Usuń
  2. Jenn: Przeczytałam i uznałam, że ta różowa serio jest jakaś tępa. Yuka, oficjalnie jesteś jedyną mądrą osobą z różowymi włosami!
    Jess: No i Stella! Nie obrażaj mojej przyszłej projektantki, onee-chan!
    Jenn: a i Rey, hamuj emocje, opanuj macicę, bo widzę drugiego Gingę i mam ochotę zwrócić obiad
    Izumi: *w fartuszku i białej chustce przewiązanej przez głowe* Jeszcze nie jadłaś
    Jenn: *z poker facem strzela mu kilka fotek* A ty Meg masz jakiś kompleks z tymi obrazkami. Przecież ładnie malujesz
    *podziwia swojego bisha otoczona serduszkami*
    Ekipa: Oho...
    Czekamy na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *tuli Meg* biedne dziecko, ma to po mnie xD
      Kel: *szuka wifi* co za zadupie! Wedlug mnie to w realiach anime różowewłosy odpowiadają chorobie zwaną Blondynizmem, na które chorują osobniczki z tymże kolorem kłaków (bez obrazy Yuka; jak juz Jenn wspomniała, chyba jestes wyjatkiem)
      Meg: *klnąc pod nosem biegnie za szczeniakiem, który zwiał z zagrody*
      Mówiłam żebyśmy kupiły te piekielne ogary! Teee... *słodki głosik* Jennyyyy, nie macie tam w Piekle jakichś 2 metrowych, 200-kilowych piesełóóóoóoow?
      Kel: Przydadzą się gdy nie bedziesz chciała pposa
      *gryzie ołówek* No, a powoli się wypalam co do Beyblade...
      Kel: Czyli tradycyjnie
      E no!
      Kel: idź się ucz a nie narzekasz!
      *mruczy pod nosem, zastanawiając się czy klasa bd chviała ją zabić za akcje na poprzedniej geo*

      Usuń