Jeśli ktoś
myślał, że po pierwszej porażce zamknę się w pokoju, zaszyję pod kołdrą z paczką
lodów... to miał rację.
Nie, żartuję; sama się zdziwiłam,
ale było kompletnie na odwrót — zamiast użalać się nad swoją
beznadziejnością żwawo przystąpiłam do trenowania i nawet miałam ochotę się z
kimś spotkać. Czyli po prostu Meg znowu ma coś nie tak z lewą półkulą mózgową.
— Nie chcę tylko przetrwać... Nie chcę się
dostosować... — nuciłam pod nosem, nakładając ponownie Valcę na wyrzutnię.
Przymrużyłam oczy, zastanawiając się który rząd kamiennych ławek najpierw
zniszczyć. Ten gdzie jest więcej do rozwalenia; bo co można robić w ruinach?
Dodatkowo je rozwalać!
— Let it rip! — Valciria wyskoczyła z
kuczera.
Och, wy mało wierni.
Nie wątpcie, nie wątpcie
Zwycięstwo płynie w moich żyłach!
Wiem to, wiem.
Nie będę z wami negocjować.
Będę z tym walczyć, będę z tym walczyć!
‘Bede z tym... walczyć?’
Valciria drgnęła, przez co tylko liznęła
jeden głaz, wzniecając mały deszcz iskierek.
— Ren, weź zmień nutę, ta mnie
denerwuje! — zawołałam przez ramię i z powrotem wsadziłam do ust
jabłkowego lizaka.
Hisama szybko zmienił playlistę na
laptopie, który trzymał na kolanach. Zaczęła lecieć piosenka, której kompletnie nie znałam, ale przynajmniej nie kojarzyła mi się ze mną. Ren usiadł w bezpiecznej odległości ode mnie
(albo raczej od Valcirii) i spokojnie klikał coś na klawiaturze z prędkością
dźwięku. Taka Madoka w wersji męskiej (o matko, aż wzdrygnęłam się na tę myśl), zwłaszcza, że specjalnie na moją prośbę
wczoraj ściągnął ten programik co miała asystentka Tsu, do pomiaru statystyk beyi czy czegoś tam.
Godzinę temu spotkałam się z nim na
mieście, tak jak obiecałam (i nawet się nie spóźniłam! Mniejsza, że prawie
wpadłam pod taksówkę), lecz zdołałam przesiedzieć tylko kwadrans w kawiarni
niedaleko mieszkania — najzwyczajniej w świecie mnie nosiło. Zresztą, kogo
by nie nosiło po pierwszej sromotnej porażce i partyjce szachów ze śmiercią?
Tak więc wyciągnęłam mego zacnego kumpla
za miasto, aby pokazać mu jak odreagowuje. Oczywiście Ren doskonale wiedział,
co zaszło dwa dni temu. Ale nie ja mu opowiedziałam, lecz Rey i to w dużym
skrócie, gdyż Hisama, po tym jak przez jeden dzień nie odebrałam od niego
czternastu połączeń i nie odpisałam na trzydzieści trzy wiadomości, osobiście
zjawił się pod drzwiami naszego mieszkania. Za wiele do powiedzenia nie miałam,
bo smacznie sobie spałam, pochrapując, więc to Makimoto wszystko objaśniła. Po
tym fakcie miałam kolejne dwa tuziny nieodebranych połączeń.
W ciągu tej godziny zdołałam mu już
bardziej szczegółowo objaśniać, co i jak. Przez co jeszcze bardziej zgłupiał.
— Jakieś demony, fragmenty, psychole, psy
z piekła rodem, i ty z tym tak żyjesz na co dzień!? — zapytał, kiedy
dochodziliśmy do ruin.
— Yep! — odparłam niezwykle dumna z tego, że
jeszcze żyję.
Jedyne o czym nie wspomniałam to znak na
ostrzu sztyletu, ale to dlatego, że jeszcze sama nie wiedziałam, czy uznać to
za realizm, czy iluzjonizm.
Temat ośrodka pozostał
nietknięty.
— Na co tam tak zawzięcie patrzysz? —
spytałam, odwracają się o 180 stopni w jego stronę, a za mną coś łupnęło;
kolejna ławka rozpadła się w pył.
— Na te wyniki — odparł z nosem w
ekranie. — Staram się coś z tego ogarnąć. Wykresiki, parabole, hiperbole,
sinusy, cosinusy...
— Wiem, że jeden na pewno jest od
prędkości, taki chyba pionowy po lewo, drugi od mocy, to natomiast ten wykres ala parabola,
a jeszcze inny od energii.
— Megi, tu jest miliard i jeszcze trochę
takich małych gówien — mruknął, na co cmoknęłam, wsadzając patyczek po
lizaku do tylnej kieszeni spodni i stając twarzą do bey'a.
— Jesteś informatykiem, szybko powinieneś
to ogarnąć. — Valciria zrobiła ósemkę na powalonej kolumnie, utrzymując
piękny poziom.
— Informatykiem, a nie specem od dysków.
— Bey'i, jak już — upomniałam.
Określenie "dysk" już mi nie pasowało. Jak na zawołanie przed oczami
mignął mi obraz złotego fragmentu. Potrząsnęłam energicznie głową.
— Jeden wuj, to wszystko jest
popier... — Krzyknął, gdy Valciria świsnęła mu koło ucha. Roześmiałam się,
przez co zgromił mnie wzrokiem.
Podeszłam do niego.
— Nadal za nimi nie przepadasz, he? — zagadnęła, kładąc brodę na dłoni. Pokręcił głową, powracając do
stukania w klawiaturkę. — Phi, idiota, jak można nie lubić takich
potulnych beyi pokroju Valcirii! — położyłam się na plecach, zamykając
oczy.
— Wyczuwam ironię.
— Nieee, skądże. — Wyciągnęłam rękę
do góry, a Valciria wpadła mi do dłoni. Położyłam ją sobie koła ucha. —
Znalazłeś coś ciekawego?
— Tylko to. — Klapnął obok mnie, stawiając
laptop na moim brzuchu. Podparłam się na łokciach i szybko przebiegłam
wzrokiem po ekranie, zaczynając od rozłożonej na części budowie bey'a, a
skończywszy na wykresach.
— Hm, zbliżamy się do
czerwonej — wymamrotałam, bardziej do Valci, niż Rena.
— Hm?
Machnęłam ręką i zmrużyłam bardziej oczy.
Zamierzałam z impetem zamknąć laptop, aby się bardziej nie dołować albo
nie zamartwiać na zapas, gdy moją uwagę przykuło inne otwarte okno.
— A co my tu mamy… — Weszłam we wspomnianą kartę,
zanim Ren zdążył mi zabrać laptop. Na sam nagłówek zrobiło mi się niedobrze.
„Wojna o Dysk Velvederu”. Uniosłam brwi.
— Ee, no pomyślałem, że poszukam trochę
informacji na temat tej całej wojny, o której mi mówiłaś… no wiesz, żebyś jakoś
się w tym orientowała — wyjaśnił, drapiąc się po karku.
— Przecież tego nie znajdziesz u cioci Wiki ani…
— dopiero po chwili załapałam. Przywarłam niemal nosem do ekranu, widząc
charakterystyczny znaczek po prawej stronie. — Włamałeś się na stronę WBBA!? —
wrzasnęłam, zrzucając z siebie laptop, który Ren w ostatniej chwili złapał, i
zrywając się na nogi.
Całkiem się zmieszał, nie wiedząc czy mówić
prawdę, czy karmić mnie kłamstwami.
— Sorki Meg, nie chciałem włamywać się na
stronę twoich przyjaciół, ale to nie jest ten główny system, tylko taki
poboczny, do jakiego dostęp mają tylko dyrek… — Musiał zamilknąć, gdyż wzięłam
go w niedźwiedzi uścisk i odcięłam dopływ tlenu.
— Renuuuś, bardzo dobrze się spisałeś!
— Eee, że co? — zgłupiał całkowicie.
— Bo tak jakby zerwałam umowę z byłym dyrektorem WBBA i zaczęłam
działać na własną rękę, więc straciłam źródło informacji. ale skoro ty je masz
to nie muszę się kajać i błagać o wybaczenie; jak mi brakowało tych twoich hackerskich
umiejętności! — wyrzuciłam na jednym wdechu i znowu go wyściskałam, zachowując
się jak siedmiolatka. Przysiadłam na zwalonej kolumnie i nakazałam by zrobił to
samo. — No to gadaj czego się dowiedziałeś — zażądałam, splatając dłonie w
koszyczek i opierając je na kolanach. Zaczęłam bujać się w tył i w przód.
— W zasadzie to jest tego nie wiele — odparł, przeglądając to, co
udało mu się zdobyć. — Gdybym pozostał dłużej na ich stronie mogliby mnie
wykryć.
— Czyli stosujesz technikę szybkich ataków i defensywy, sprytne.
Dobra, dawaj co masz.
— Jak wspomniałem, niewiele, głównie to co już wiesz: Wojna zaczęła
się od otwarcia Pieczęci Genesis (Początku), z której wypełzły bestie, coś jak
te wasze siedzące w dy… bey’ach, tyle że o materialnych ciałach.
— No, tego to Ryo mi już nie powiedział — warknęłam, spoglądając w ekran.
Parę zdjęć wykonanych w jakimś programie malarskim.
— Pewnie wiesz, że były to: smok, szermierz, rycerz, strzelec,
demon, anioł, zabójca. — Potaknęłam więc kontynuował: — Owe bestie dostały
swoich jakby mistrzów, którym byli posłuszni. Wpierw było wszystko cacy, ale
potem dowiedzieli się do czego zostali powołani, co mogli zdobyć, jaką wielką
władzę, moc… No i wojna wybuchła.
Heh, zabawne, że osoba całkowicie niepowiązana z Wojną
wie o niej więcej niż ja…
— I na razie tyle udało mi się ustalić. — Hisama zamknęła laptop i
wsadził do torby. — Mogę spróbować jeszcze raz się tam włamać, co raczej nie
będzie trudne, zważywszy że zabezpieczenia to mają mizerne, i dowiedzieć się
czegoś więcej — zaoferował, na co zgodziłam się skinieniem.
Westchnęłam, przeciągając się. Ziewnęłam i oparłam głowę o jego
ramię. Słońce wyjątkowo szybko zaczęło kończyć swoją wędrówkę po widnokręgu;
najwyraźniej też miało dość minionych dni. Zapatrzyłam się w panoramę miasta,
które powoli także kładło się do odpoczynku. Zadziwiające, toczy się Wojna, a
świat gna dalej. Wróóóć, zapomniałam że Wojna dotyczy zasranych naznaczonych.
Instynktownie podrapałam prawą dłoń.
— Nie drap. — Ren zdzielił mnie po łapkach.
Prychnęłam niczym rodowity królik i naciągnęłam na znamię bluzę (w
takich momentach przydają się ubrania o rozmiar/dwa za duże).
— Musze skołować coś, co to zakryje — wymamrotałam, mając na myśli
symbol. — Nie mogę z tym od tak paradować po mieście, zwłaszcza że już mi
oznajmiono, iż ten znak identyfikuje wybranych, aby można ich było łatwiej … —
przejechałam sobie palcem po szyi.
Ren spojrzał na mnie z ukosa.
— Nie możesz z tego zrezygnować?
Roześmiałam się, uświadamiając sobie, że głowiłam się nad tym samym
pytaniem.
— Raczej nie — westchnęłam. — Wracajmy, zanim Rey pomyśli, że ktoś mnie już zabił.
Podsumowanie... w zasadzie nie ma czego podsumowywać, więc paaaaa
Beta: No nieźle Ren. Próbowałeś kiedyś włamań na strony rządowe ?
OdpowiedzUsuńMiju: Dovrze, że masz źródło indormacji
Hanako: Co jej po źródle. Jak pojawi sie któryś z tych wybranych i postanowi własnoręcznie wykończyć Meg to Valciria może nie dać rady jej ratować,bo sama będzie zajęta *znalazła jakąś kartkę z napisem "lista kandydatów na chłopaka Hanako"* Miju! *bierze kose*
Ja: Czekam na kolejny
Ren: na strony rządowe jeszcze nie. Jeszcze....
UsuńMeg: *macha rekami jak szalona* nope, nope, nope! Jak mi cie wsadza do paki to nici z mojego zrodla informacji!
Ren: nie wierzysz we mnie? *smutna mordka*
Meg: a w sumie to sie wypchaj *ciska w niego poducha*
Rey: No Valca a spróbuj mi tylko jej nalezycie nie obronic to Seth zakopie cie pod jakas piramidą!
Valca: *prycha* mało wierni
Meg: *unosi brew* huhu, Valciria jakaś ty dostojnie poważna... *unika odcięcia głowy ogonem*
Valca: ktos musi byc odpowiedzialny w tym towarzystwie
*biegnie po cos do pisania bo zlapala mala wene*
Hanako:Oj Rey Valciria może chcieć bronić Meg ze wszysfkoxh sił lecz na wojnie może nadejść moment że ona sama będzie mieć problemy i Megan będzie musiała sama walczyć. Jak widzę wyznajesz zasadę bey mnis zawsze obroni. Niezły błąd.
UsuńBeta: Hanako cóż za wypowiedź. A i mam pytaniem jaki typ facetów lubisz
Hanako: nawet ty?! Czuje się samotna. Najpierw Miju potem Meg i Kelly i teraz ty Beta
Beta: Ja już to robiłam i wychodziło
Meg: *znowu złapała doła* jak ja mam na tej wojnie przeżyć; przecież ze mnie jest ciapa!
Usuń*także dół* a jak ja mam to rozpisać!? Bd musiała to rozwleeeekać aż do znudzenia. Jeszcze muszę jakoś twoją historię z Ośrodkiem tam wpleść
Meg: Neee ośrodek moxesz sb odpuscic
Ale z tym bd miała najwięcej frajdy (i kłopotu) xS
Hanako: Potrzebujesz dobrego wyszkolenia. Bez tego może być ciężko. Hmmm ciekawe kim są pozostali mistrzowie.
UsuńMiju: Widzę że nie tylko ja jestem ciekawa
Meg: nie jestem pojętnym uczniem więc też bd ciężko
UsuńRen: nie deprechuj mi tu!
Meg: A ty nie przeklinaj!
Ren:..... a, ups!
Meg: Poza tym nie wiesz co przezywam, wiec akysz! *wywala go przez okno i powraca do rozprawy nad sensem zycia*
Tiaaaaa, ja osobiscie tez jestem ciekawa jak mi wyjdą ci pozostali mistrzowie.... xD ale cierpliwości, może za 2/3 rozdziały pojawi się pierwszy z nich ^^"
Hejka! Przeczytałam, ale jakoś nie mam wany na koma. Wybacz.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że święta mijają ci dobrze.
XOXOXO
minęły spoko, ale za szybko xd zaraz będzie trzeba do szkoły wracać
UsuńKel: jacyś złodzieje weny się tu ostatnio zalęgli; normalnie na prawie każdym, lub nawet każdym, blogu!
Taki okres; no co zrobisz, jak nic nie zrobisz, nic nie zrobisz
Byłam, przeczytałam, może później dam ambitniejszego koma xD
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
* nie może spać a jutro musi wstać o 7* ty zrywałaś się o 4 rano, a ja o 4 rano dopiero pójdę spać ;-;
UsuńKel: łijo-łijo-łijo! Znowu problemy z bezsennością, łijooo
Eh, czyli widzę że nie tylko ja cierpię na brak weny do czegokolwiek xs