poniedziałek, 9 lipca 2018

Rozdział 33: ♧ Obietnica to obietnica ♧




   To, co działo się potem trudno opisać, nie zażywszy dożylnie melisy.
   Karma zniknęła wraz z Renem, a w tym samym momencie stwór rzucił się w naszym kierunku, obnażając ostre kły. Obie pisnęłyśmy z przerażenia,  nie zdążyłyśmy nawet wyciągnąć wyrzutni, gdy stało się, co się stało.
   W duchu już żegnałam się z życiem, bo z doświadczenia wiedziałam, że moja zdolność odpychania mrocznej mocy nie działa na te stwory. Lecz nie miałyśmy tak umrzeć.
   Poczwara naprężyła mięśnie i wybiła się w górę, rozwierając szczękę, aby na raz odciąć nam głowy.
     I w tym momencie coś błysnęło, coś zazgrzytało, coś zawyło z bólu.
   Nasz wzrok dopiero po chwili przyzwyczaił się do aury, jaką roztaczała stojąca przed nami postać. Zmierzyłam ją od stóp do głów, walcząc z nurzącym zmęczeniem, jakie dawało mi się we znaki. Poczułam na talii palce Rey; dzięki niej się nie przewróciłam i mogłam ujrzeć zjawisko.
   Długie, zgrabne nogi odziane w wysokie buty wojskowe na niewielkim obcasie. Szczupły tułów opinała lśniąca srebrna zbroja; przez plecy przebiegała pochwa z niespotykanym, purpurowym ostrzem. Nad wyraz długie włosy miały odcień jasnego blondu; były związane w ciasny warkocz, sięgający prawie ziemi. Nie widziałyśmy twarzy; stała do nas tyłem.
   Przechyliłam się lekko w bok, a Rey razem ze mną.
   Po jej mieczu, który ściskała oburącz spływała ciemna, czarna krew, wydostająca się z pyska stwora, w które wbito ostrze. 
   Zwymiotowałabym, gdybym coś miała w żołądku.
   Postać zdawała się nie być materialna; promienie słońca przechodziły przez nią na wskroś. Jak u naszych Bestii.
    Poczwara upadła na ziemię, brodząc we własnej krwi. Po chwili zaczęła zanikać, ale nie tak jak w moim przypadku  tutaj chyba zniknęła na amen. 
    Poczułam lekkie drgawki; myślałam, że to Rey dygocze ze strachu, ale gdy spojrzałam na swoje ręce, okazało się, że to one trzęsą się jak galareta. Zacisnęłam pięści i wbiłam lekko zamglony wzrok w postać kobiety. 
    Ta, jakby wiedząc, że o niej mowa odwróciła się w naszą stronę. Nadal nie mogłam odszyfrować twarzy; bordowa płachta opadała na oblicze, co mnie zirytowało.
Kim ty do chole...   Nie dokończyła, ponieważ nagle fala zmęczenia zalała cały umysł. Nie tyle, co zemdlałam, a zasnęłam. Ostatnim, co zapadło mi w pamięć był dym, który pozostał po zjawie.  
   Może w ogóle jej tam nie było?
   Tak, to tylko wymysł mojej wyobraźni. Tak… 



~~



Narrator


   Rey po kilku minutach wpatrywania się w spokojne oblicze przyjaciółki, dostała olśnienia, że wypadałoby wrócić do hotelu. Jej komórkę zniszczyła Karma jednym strzałem mrocznej energii, więc odszukała smarfona Meg i odblokowała ekran, dziękując Bogu, że znała hasło. Wybrała pierwszy kontakt z listy numerów. 
   I tak po kilkudziesięciu minutach Rey trzymała Meg pod jedno ramię, a Kyoya Tategami pod drugie, i tak zamierzali jak najszybciej przebyć hotelowe lobby. Niestety recepcjonistka okazała się mieć oczy dookoła głowy. Uniosła wysoko brwi i rozwarła szeroko oczy.
   Dzwonić po karetkę? spytała, sięgając po słuchawkę od telefonu.
   Makimoto szybko pokręciła głową, gdy zatrzymali się przy windzie. Kyoya uparcie naciskał czerwony przycisk.
   Koleżanka się trochę schlała, to wszystko. I aby uniknąć dalszych pytań, wskoczyli do windy. 
   Potem tak samo musieli się tłumaczyć przed spotkanymi na korytarzu gośćmi, którzy rzucali im to nie przychylne, a to pytające i zaniepokojone spojrzenia. Po doczłapaniu się do pokoju, ostrożnie ułożyli na wpół przypomną Meg na jej łóżku, i dopiero wtedy pozwolili sobie na głęboki oddech.  
   Dobra, a teraz wyjaśnisz mi, do jasnej nędzy, co tu się odwaliło?  spytał Kyoya, wbijając wzrok w plecy Reyano, gdy ta usiadła na krześle obok łóżka przyjaciółki. Nie uśmiechało mu się, że wyciągnięto go z domu akurat, gdy miał się zdrzemnąć przed robotą, ani to, że musiał zużyć cenne litry paliwa w swoim starym minivanie.  
    — Za długo by gadać wymamrotała Rey, nie racząc go spojrzeniem.  Potem ci wyjaśnimy, a teraz możesz iść, ok?
   Zamierzał z tego skorzystać, jednak z drugiej strony niesamowicie ciekawiło go, co takiego stało się na pustyni, że Megan wróciła stamtąd lewo żywa, z krwawiącym nadgarstkiem, którym teraz zajęła się Rey, zauważając plamę na pościeli.
   — Straciła fragment, mam rację? Cisza, jaka mu odpowiedziała, utwierdziła go w tym przekonaniu. Westchnął ciężko, opierając się o framugę drzwi. Wiedziałem, że spartoli mruknął, wbijając wzrok w okno. Nigdy nie potrafi dociągnąć misji do końca; nie wiem, kto wybrał ją do tej "Wojny"...
    — Nie mów tak o niej! syknęła Makimoto, zrywając się z miejsca. Wycelowała w Kyoyę oskarżycielsko palec, który nadal lekko drżał od nadmiaru przeżyć. Nawet nie wiesz jak walczyła o ten zasrany fragment; była gotowa stracić rękę, aby go zdobyć. Miała go, miała, ale ja i Ren zostaliśmy złapani i ona chciała go wymienić za nas i... Rey złapała się za głowę, zaciskając usta i powstrzymując bezładny potok słów. Boże, co my tu robimy...  
   — Witamy w piekle. A w ogóle Kyoya rozejrzał się po pomieszczeniu gdzie wasz ciapowaty koleżka?
   Rey znowu zasiadła na krześle, po czym ponownie wstała i zaczęła chodzić po pokoju, nerwowa drapiąc się w ramię. 
   — Nie ma go, jak widzisz odparła, nie mogąc powstrzymać zgryźliwego tonu. No, ta wiedźma zabrała go ze sobą! 
   — To nie wróżę mu różowej przyszłości.
   — Możesz przestać! nie powstrzymała się od krzyku. Ugh, jaki z ciebie egoista! Nie wiesz, że jak przegramy to cały świat pójdzie się je... walić?
   Tategami wzruszył ramionami.
   — Chyba nie pierwszy raz, no nie?
   Rey miała wielką ochotę w niego czymś rzucić, ale powstrzymała ją Meg, która niespokojnie zaczęła się wiercić.
   Idź już - syknęła do Kyoyi. - Nic tu po tobie.
   Nie to nie, ale jak Nakane się ocknie to przekaż jej, że przestałem w nią wierzyć.
    Vete al diablo!  wrzasnęła za nim, gdy zniknął za drzwiami, po czym odetchnęła głęboko, próbując opanować emocje. Będzie dobrze, będzie dobrze...
   Gówno będzie dobrze! 


Meg

    Nim otworzyłam oczy minęła dłuższa chwila, bo dwa głosy kobiecy i męski przestały się kłócić, a w pokoju zapanowała głucha cisza, nie licząc miarowego tupania nogą o podłogę. Było dość irytujące, więc otworzyłam jedno oko, by spostrzec zmizerniałą twarz Rey, która obgryzała paznokcie. Chwyciłam leżąca obok mnie poduszkę i cisnęłam nią w Makimoto. 
   Rey ocknęła się jak wyrwana z transu. 
Co, gdzie... O, wróciłaś! ucieszyła się, pochylając do przodu. Jednym ruchem przysłoniła zmartwienie szerokim uśmiechem. 
   Na długo odleciałam? 
   Raptem parę minut, nie dużo cię ominęło. 
   Pokiwałam głową i wsparłam się na łokciach z zamiarem wstania, ale silne ręce Reyano z powrotem położyły mnie na łopatki. 
   Ugh, serio, mam leżeć jak po ciężkiej chorobie? fuknęłam, zrzucając z siebie kołdrę, bo zdecydowanie było mi za gorąco. 
   Tak na wszelki wypadek. Przynieść ci coś do picia, jedzenia? 
   Jak mnie tu sama zaciągnęłaś? spytałam, zamiast odpowiedzieć na jej pytanie. 
    Zamarła w progu. 
  Wkurzysz się jak ci powiem? 
  Mów. 
  Ale nie denerwuj się, dobra? Zadzwoniłam po Kyoyę... 
   Po Simbę?! Ale po wuj?! Zerwałam się do siadu. 
  Wiedziałam, że się zdenerwujesz! 
   Wzdrygnęłam się. 
   Ble, zielone coś mnie dotykało...fuj!   Chciałam zerwać się na nogi by pobiec pod prysznic, ale ruch był zbyt gwałtowny, więc z powrotem wylądowałam na materacu.   Szlag by to wszystko... 
   Dopiero gdy spojrzałam na zabandażowany nadgarstek przypomniałam sobie, czemu jestem w pokoju hotelowym a nie na pustyni. Zacisnęłam dłoń na spodenkach. Brawo, Meg, znowu przegrałaś. Straciłaś fragment, a dodatkowo... 
   Gdzie Ren?! wypaliłam, stając na nogi, ignorując ból głowy. 
   Rey skubała skórki od paznokci, nie mogąc się ruszyć z miejsca. Unikała mojego wzroku, więc mogłam się domyślić, że nic sobie nie ubzdurałam i Rena faktycznie zabrała Karma. 
   Szlag. Szlag, szlag, szlag, szlaaaag! Wydarłam się tak mocno, że sąsiad zastukał czymś ciężkim w ścianę.   Czego?!   wrzasnęłam do tapety. 
  Meg. Meg, siadaj. Rey siłą usadziła mnie na materacu. Słuchaj, to wszystko to nie... 
  Powiedz tylko,   że to nie moja wina, a obiecuję, że ci coś zrobię wtrąciłam, grożąc jej palcem. Niezbyt mi to wyszło, bo cała ręką mi drżała. Schowałam dłonie pomiędzy kolana. 
  Jakoś to odkręcimy odezwała się po chwili Makimoto, próbując się uśmiechnąć na zachętę. 
  Przeniosłam wzrok na okno. Niebo było irytująco błękitne. 

  Chcesz posłuchać pewniej historii? zapytałam nagle.   Historii o dziewczynce, która nie powinna się urodzić? 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz